A co, jeśli te wszystkie myśli, które przychodzą w depresji to właśnie jest trzeźwe spojrzenie na sytuację? Może tylko wtedy, gdy w głowie mur beton, a serce przecieka -tkana pracowicie z setek małych radości zasłona spada – i widzimy brudny wychodek?
Nie jestem jak inni chorzy na zaburzenia nastroju ludzie, co ze zdziwieniem stwierdzają: „Mam wszystko, więc czemu czuję się taki nieszczęśliwy?” Ja nie mam wszystkiego. Przez krótką chwilę – dwa lata, mgnienie – miałam, ale potem mi zabrano. Wiem bardzo dobrze, czego nie mam i czego rozpaczliwie potrzebuję. Nie można tego zdobyć ciężką pracą, kupić ani ukraść nikomu.
Nie ma to nic wspólnego z zaletami ciała ni umysłu.
Trzeba po prostu być w odpowiednim czasie, właściwym miejscu i mieć farta.
Nie.
To znaczy, hipomania i depresja oba zakłamują życie w przeciwnych kierunkach. Ale hipomania mówi „spanie jest przeceniane, pieniądze same się pojawią, seks jest super, a gumki tylko przeszkadzają”. Depresja mówi „nigdy nie wstanę z łóżka, zawsze będę biedna, nigdy nie będzie seksu”. Prawdopośrodkizm to choroba naszych czasów, ale w tym przypadku naprawdę jest coś pomiędzy „nie muszę spać” i „nie mogę nie spać”, chociażby.
Zarówno z hipomanii, jak i depresji da się wyczyścić brednie i uzyskać pewien obraz świata. Seks jest super, czasami. Czasami jest taki sobie. Brak gumek skutkuje chorobami i szukaniem pigułek po, albo aaaawywoływania miesiączki. Czasami jesteśmy biedni, w sensie finansowym, ja przez dobre parę lat miałem problemy z otwieraniem rachunków, bo w tych kopertach były Liczby, a ja sobie te Liczby przeliczałem na ilość posiłków w wym miesiącu. Czasami wstawałem z łóżka dwie godziny, tzn. od obudzenia się do dotarcia do wucetu. Czasami dwie sekundy, skokiem. Nigdy 😉 nie spełniło się „nigdy”. Ani „zawsze”. I dlatego depresja łże. „Trzeźwe spojrzenie” depresji to jak ocenianie urody miasta, w którym jesteś przez okno zasłonięte grubymi kotarami.
Ściskam!
Tulę cie Nino do wirtualnego serca.
Nino, nie wszystkie! Depresja kłamie, tak jak mania. Na studiach nam mówiono, że depresanci owszem, czasem celniej i trzeźwiej szacują niektóre rzeczy (wygraną w totka, imainuj sobie), ale nie wszystkie, w szczególności te osobiste i prywatne. Depresja sadza człowieka sempiterną w zimnej kałuży, kieruje mu twarz w okienko piwniczne i mówi „To jest prawda o świecie, nawet nie próbuj się rozglądać gdzie indziej.” Jasne, kałuża istnieje, okienko też. Tyle że depresja, sucz kłamliwa, zabiera energię potrzebną do wstania z kałuży i przejścia piętnastu kroków do parku obok, gdzie łażą miłe koty a ktoś gra bluesa. Okienko i kałuża nie znikną (chyba że zajdzie Duże Coś), ale całym światem nie są.
Nie wierz suczy, bo łże. Nie jest obiektywna. Nie życzy dobrze. Wyciąga korki z wanny serotoniny.
Ja mało tulaśna jestem i ponoć chłodna w obejściu, ale potraktuj ten mój elaborat jako utulenie i pocieszenie ze strony kogoś, kto sam czasem rzuca Seronilem w depresję, żeby polazła w cholerę. Trzymaj się ciepło kotów.
Chyba nie – rzeczywistość nie jest ani tak paskudna, jak sądzimy, gdy z kamieniem u szyi stoimy na moście, ani tak piękna, jak w pierwszych dniach odwzajemnionego zakochania. Jest gdzieś w połowie drogi.
Dziękuję wam wszystkim. Już jest trochę lepiej – zaczyna mnie męczyć, jak okresowe bywa to „lepiej”. Ale mam trochę czasu, zanim przejedzie następny walec i równie dobrze mogę go użyć z sensem.
Nino trzymaj się 🙂 całym sercem jestem z Tobą tym bardziej że kiedyś Twój tekst o depresji dał mi kopa którego potrzebowałam do wygrzebania się z własnej deprechy. Że nie jesteśmy niegodną płaksiwą glizdą bez kręgosłupa; -) zatem :nie jesteśmy! ciepnij w kąt te czarne okulary – kłamią tak samo, jak różowe 🙂