(Następny tekst o poliamorii będzie dziś jeszcze. Tym razem o zazdrości. Ale póki co – Musiałam.)
Bogowie, jak on chodzi.*
Wielu mężczyznom kończyny są ruchomą męką. Ból patrzeć na takiego, kiedy się porusza. Łokcie tu i tam, kolana na kolizyjnej, kręgosłup między tym wszystkim niepewny jak los Polski.
Nie on.
Widzieliście kiedyś dużego kota, choćby w zoo? Pomnijcie grę tych mięśni na potężnym grzbiecie. Mogła was od niego dzielić gruba szyba, niczym od przestępcy na okazaniu. A poczuliście dźgnięcie w pradawną część mózgu. Na Drzewo. Natychmiast Spierdalać Na Drzewo.
Jego krok nie ma w sobie takiej morderczości. Potwierdziłby to każdy, kto go zna. K. jest człowiekiem łagodnym i zrównoważonym.
Lecz ta zwinność, spokojna ergonomia ruchów – ani jednego za wiele – ta pozbawiona krzty wysiłku gracja napełnia żyły me rozkoszną grozą. Widzę go, jak mierzy do dużego kota. Ze sztucera. (Tu wstawić sztych w dawnym stylu kolonialnym.) Nie spudłuje, choćby nie wiem co. A potem się uśmiechnie. Usta ma wąskie. Asymetryczne. Jeden kącik jakby stale wyżej.
Widzę go w sytuacjach, o których dama myśleć Nie Powinna.
Chwilowo jednak niestety jesteśmy ubrani. Doszczętnie. Wygląda na to, iż chwila ta, mglista od mego łaknienia – rozciągnie się w wieczność.
Błyskotliwość mnie opuszcza. Zapycham twarz papierosem. Podaje mi ognia. Przy pieprzonych siedmiu w skali Beauforta (tak się ten Francuz nazywał?) potrafi tak skombinować, żeby płomyk nie sczezł.
Zazwyczaj nie zadaję się z niepalącymi. Chyba że są bardzo piękni.
K. piękny nie jest. Przez kość jarzmową idzie mu blizna, dziwna, nie taka regularna jak na filmach. Tak bardzo chcę zobaczyć resztę.
„The trick, master Potter, is not minding that it hurts.” Ile takich blizn skrywa ten uśmiech?
Śmieje się z czegoś, co powiedziałam. Potrafię snuć zabawne głupstwa w trybie auto. Głos ma lekko metaliczny, schrypnięty od wiatru i od tych paru głębszych, które – rzecz dziwna – nie zakłócają mu kroku. Jakby ten tembr brzmiał, gdyby zniżyć go do szeptu?
Chcę dotknąć szronu na jego skroniach. Myślę sobie: na litość, weź mnie za głowę, za włosy, o tak właśnie, przestań być uprzejmy, nie trzeba być uprzejmym, dociśnij do ściany, zrób tak, żebym nie mogła uciec. Chcę się zadławić twoim zapachem. Do cholery jasnej. Zrób mi jakąś krzywdę.
K. upuszcza niedopałka i ofiaruje mi – serdeczność.
*to jest fikcja literacka. Niczyje Dobra nie zostały naruszone.
Ale sie rozmarzylas. No coz. Bywa… Nispelnione pragnienia bywaja fajniejsze niz te spelnione 😉
J.
To brzmi jak cytat z Coelho.
Super.! Można sobie zobaczyć kogo się sobie chce…
Ja zobaczyłam Joaquina Reyes ( zwanego Miłym czyli Joaquin Cortes )…
Tu Prot z Ziemi…
Ponieważ nie ma obiecanego cd… piszę ja 🙂
przeczytałam ostatnie posty z ogromnym zainteresowaniem, ponieważ piszesz
o sprawach dla mnie nieznanych i odległych jak K-PAX.
Zawsze jestem pod wrażeniem, kiedy poznaję kogoś zupełnie różnego
ode mnie , no może nie zupełnie, bo na pewno łączy nas płeć, sympatia dla kotów
oraz kolor włosów, chociażby:)
takie „poznania” skłaniają mnie do myślenia i pozwalają mieć otwartą głowę.
Bardzo Ci dziękuję za taką szczerość, doceniam to podwójnie bo nie umiem
być wylewna i otwarta w rozmowach, jak Ty.
Ostatnie posty skłoniły mnie do myślenia i wyruszyłam w rejony gdzie nie byłam,
z racji, że jestem inna od Ciebie, było ciekawie bo takie myślenie to prawdziwa
konfrontacja bywa z samym sobą, a lubię taki stan, a jeszcze bardziej bardziej „po”,
kiedy otwieram szeroko oczy i widzę, jak bardzo jako gatunek jesteśmy różni i szczerze mówiąc bardzo mi się to podoba:)
Pomimo mojej „normatywności” seksualnej, jestem mniej „normatywna” w innych dziedzinach i na pewno nie od linijki, dlatego lubię innych nie „linijkowych”
Tak więc przyklejam się do bloga na amen.
Zostawiam moje” świąteczne kolędy” , co przykleiły się do mnie i grają świątecznie.
Życzę miłych Świąt i radosnego Nowego Roku
https://www.youtube.com/watch?v=xk3BvNLeNgw
ps. takie kolędowanie:)
https://www.youtube.com/watch?v=Vy7yuj-UrNI
https://www.youtube.com/watch?v=aYevBLUtuLc
https://www.youtube.com/watch?v=6XP-f7wPM0A