Coś na szybko

Drogie osoby, życie napieprza z obu luf, więc dziś tylko wierszyk (? Bo to chyba proza nie jest):

Co się popsuło, rozsznurowało, pogniotło
zaginęło przy przeprowadzce
lub w tłumaczeniu,
w kałużę padło,
nic już z tego nie będzie, no trudno
co nas uwiodło, a potem zawiodło;
nieważne.
Człowiek to nie jest kartka w szkicowniku perfekcjonisty,
że jedna krzywa kreska i do śmieci.
Na to co nas splamiło – nie ma dość dobrych gumek, nawet z chleba.
Mówi się trudno i żyje się dalej.

 

Pogarda

Trzeba coś napisać, bo mi blog schnie. No to piszę.

Pogarda. Młodsza, bardziej wysnobowana siostra nienawiści. Znacznie bardziej od niej cywilizowana, przynajmniej ja tak to widzę. Nienawiść wali maczugą na odlew. Pogarda szydzi zza haftowanego wachlarza.
Równie jadowita. I równie potrzebna. Tak to bywa z truciznami – w mikrych dawkach są niezbędne. Ustawiają nam azymut smaku. Continue reading

Strata

Ze stratami to jest tak, że jedna drugiej nierówna. Bywają zupełnie drobne (kiedy pierścionek wpadnie nam do otworu umywalki) i większe, jak wtedy, gdy dowiedzieliśmy się w gabinecie ortopedy, że już nigdy nie pojeździmy na nartach*. Dotyczą wszystkich możliwych sfer życia. Nie mamy na nie wpływu. Można by rzec, że strata jest istotą życia. Continue reading

Zakręt na drodze

road-curve,-road,-forest,-jungle-160624

Próbuję wam powiedzieć, że wcale nie jestem kuloodporna. Ponoć sprawiam wrażenie osoby o wrażliwości Riddicka**. Jest ono mylne. Potopiłam swoje liczne neurotyzmy. Nikogo nie przepraszam, że żyję i rzucam się do walki, ilekroć widzę niesprawiedliwość – albo rażącą głupotę. Ale mam też miękkie miejsca, mam swoje szare godziny, kiedy nie wiem, który koniec tego bajzlu ogarniać pierwej. Continue reading

Inni ludzie mają

PADA. We are not amused.

PADA. We are not amused. Bluzka z Zalando – przyduża, bo odruchowo wybrałam największy rozmiar, jaki mieli w sklepie. ONI TAM MAJĄ WIĘKSZE ROZMIARY NIŻ MÓJ. Portki z KappAhla. Wściekły szalik z ciucha (Te kolory to dla mnie życiodajna transplantacja, bez czerwieni w taki dzień przyschłabym sobie gdzieś do ściany.) Pasek z Teska. Szmaciaki z H and M, nabyte rzutem na taśmę, gdy w środku miasta zaczęły mi się gotować stopy w glanach. Całkowicie nijakie, lecz robią robotę.

Inni ludzie mają w życiu łatwiej.

To tak ładnie spływa z języka – kadencją, jak legendarna (niektórzy by powiedzieli; kultowa, choć kultowy może być już i fryzjer, i hamburger, ja pierdzielę) Lo-lee-ta pana Nabokova. Inni ludzie. Mają. W życiu. Łatwiej.
Continue reading

Jak sobie radzić z rozczarowaniem? (2). Konkluzja

Wybaczcie kwaśną minę. Była niedziela, godzina szesnasta, w słońcu jakieś czterdzieści stopni.

Wybaczcie kwaśną minę. Była niedziela, godzina szesnasta, słońce waliło po ryju jak szpadel.

Wiecie, to naprawdę nie od nas zależy, czy będziemy kochani. Czy opanujemy Kamasutrę i wciągniemy nosem wszystkie tomy Prousta. Czy staniemy na rzęsach w dostatecznie wdzięcznej pozycji; nie.
Jeśli ktoś nas chce, to chce nas z całym naszym bałaganem. 
Continue reading