Rzeczywistość podaje czek

W osiedlowej Żabce cuchnie, jakby zesrał się szatan. Potwornie intensywny amalgamat siarki, jakichś perfum i czegoś co przywołuje silne skojarzenia z rozmrożonym prosektorium.
Bucha w twarz od szeroko rozwartych progów, ściga mnie przy nabiałach, kładzie swą ciężką łapę na ramieniu, gdy próbuję wybrać kabanosa. W dziale soków smród bierze mnie na zakładnika.
Dyskretnie popatruję na współzakupowiczów. Żaden nie wygląda, jakby właśnie skąpał się w szambie.
– Wie pani – zaczynam z wahaniem, podchodząc do lady (dyplomacja nie jest moją mocną stroną) – chyba ktoś coś państwu rozlał za progiem…
Sprzedawczyni jest młoda, ma miłą jasną twarz.
– Nie, to nie za progiem – odpowiada zrezygnowana. – To tu. Dlatego tak otworzyłam te drzwi.
Aha, odwiedził ich bezdomny, myślę sobie. Co prawda musiał to być bezdomny o sile rażenia Akiry.
– Ale żeby tak jeden człowiek…jak to możliwe?…
– Zdarza się, wie pani, jak się klientowi uleje – odpowiada dziewczyna.
Straszliwa konstatacja tworzy w moim niedomyślnym mózgu wielkie WTEM!
– Myliśmy podłogi i nic. Od szóstej rano tak śmierdzi.
– Powinna pani dostać dodatek za pracę w szkodliwych warunkach. I za straty moralne – oznajmiam od serca, płacę i uciekam.
Wiecie, dziś po raz enty zdałam sobie sprawę, że jakkolwiek trudna i powikłana jest moja sytuacja zawodowa – los mój jest losem królewskim. Wystarczy porównać. Ze studentką, która spędziła kilkanaście godzin życia w bliskim towarzystwie pawia z piekła rodem.
Ja bym się rozpłakała, pirzgła tą robotą i uciekła. Mój nos jest księżniczką na ziarnku grochu. Zwykłam przesiadać się w kinie, autobusie itp, jeśli ktoś nadużył wody kolońskiej.
Tak, że tak.

6 thoughts on “Rzeczywistość podaje czek

  1. Wiesz… ja odkryłam, że mi dobrze w życiu, jak okazało się, że pani leżąca obok mnie w szpitalu i przygotowywana do kolonoskopii nie wypróżniała się od 8 dni (a przed kolonoskopią trzeba oczyścić jelita!) i potem, po podaniu wspomagaczy, wypróżniła się na wszystko. Na łóżko, na podłogę i na ściany. Ja uciekłam z tamtej sali, ale ktoś musiał to posprzątać. Ktoś, czyli pani pielęgniarka z nocnej zmiany, przed którą chylę czoła…

  2. Tez uciekam od zbyt mocnych zapachów – nawet jesli to zapachy a nie smrody, jak perfumy wlasnie. Niektórzy nie znaja umiaru, wylewaja na siebie chyba z pól butelki… Jeszcze jak akurat boli mnie glowa to momentalnie robi mi sie po prostu niedobrze.
    Ale najbardziej mnie dziwi to: czasem w pociagu siadzie jakis zul, taki wlasnie o sile razenia rzucajacej na kolana i wyciskajacej lzy z oczu, i oczywiscie caly wagon wtedy pustoszeje. Ale zawsze – ZAWSZE – zostaja jakies 2-3 osoby, którym to najwyrazniej nie przeszkadza, choc ciezko to zruzumiec. Twardzi sa 😉

  3. Kto w żabce kupuje kabanosy…te studentki nie mają tak źle, połowę mają płacone pod stołem i przyjmowane są do pracy z otwartymi ramionami, tak samo jak Janusze biznesu rzucają pod nogi umowy o pracę, np. ochroniarza – niepełnosprawnym, najlepiej bez ręki lub nogi. To tylko normalny człowiek z 4 kończynami, bez 3 dzieciaków z 500+, tyra za 2400 z czego 1000 zabiera ta piękna ojczyzna

    • No dobra, i co z tego, że połowę mają płaconą pod stołem? Przez to będą miały niższą emeryturę (o ile ją będą miały), przez to – jak podpadną – tę połowę swobodnie stracą.

      Poza tym dalej jest to praca upiornie ciężka, męcząca, wredna.
      Dalej jest to praca, gdzie gdy sklep się otwiera o 8:00, przychodzi się do niej przed siódmą. Nosi się produkty i rozstawia po półkach, a gdy się coś stłucze, płaci się z własnej chudej kieszeni. Trzeba się uśmiechać do dowolnego buca, który myli chamskie teksty z byciem uroczym. Trzeba godzinami siedzieć w małym krzesełku tortur, w jednej pozycji, bez przeciągania się.

      Kiedy byłam studentką, dawno temu, na przełomie tysiącleci, też dorabiałam. Jako tłumaczka i korepetytorka. Kilka godzin tygodniowo. Mogłam się uczyć, mogłam się bawić, mogłam chodzić na rajdy turystyczne.
      Nie musiałam harować jak dziki osioł.

      Zapewniam, jeśli ktoś bezwzględnie nie musi, nie zatrudnia się jako sprzedawca. Obsługa klienta to ósmy krąg piekieł.

      • Pamiętam jak w przypływie desperacji chciałabym zatrudnić się w sklepie. Mama odradziła mi, argumentując w podobny sposób, co Ty. No i miała rację 🙂 To w ogóle jest mit, że są zawody, które każdy może wykonywać, tylko dlatego, że nie wymagają specjalistycznego wykształcenia. Taka ekspedientka, owszem, intelektualistką być nie musi, ale np. musi być energiczna, szybka, mieć podzielność uwagi (której raczej nie mam), umieć się odgryźć obcym w razie czego (też mi to niezbyt wychodzi). Pamiętam, jak na produkcji mnie często poganiano, no i ostatecznie podziękowano końcem listopada tego samego roku. Odetchnęłam z ulgą 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *