– Słuchaj – rzekłam, trochę zrozpaczona (platoniczna miłość mego życia nie kocha Dostojewskiego, Jak Mogło Do Tego Dojść!) – Ale to jest totalnie relatable. Absolutnie. Ja bym mogła kogoś zabić z braku środków na koncie, a potem bym chodziła i żałowała.
– Właśnie streściłaś pińćset stron – R. miał twarz kamienną.
Od paru dni żyję w kurewskim stresie. Jutro o tej porze będę tkwić w fotelu naprzeciw Jakuba Żulczyka, zadając mu publicznie rozmaite pytania. Postaram się nie wyjść na małża z obrzękiem mózgu.
Impreza, którą Żulczyk uświetnia swą osobą ma miejsce o 20:00, w knajpie Radio Telewizja na Andersa 29 w Warszawie. Przyjdźcie, ci, którzy możecie. Zawsze to raźniej narobić siary wobec jakichś znajomych twarzy.
Dlatego dziś będzie post błahy.
Rozmawialiśmy jakis czas temu z przyjacielem (pozdrawiam Cię, R.!) o książkach. Jeśli któreś z nas jest tytanem czytelnictwa, to raczej on. Ja mam tak zapchaną głowę młodzieżowymi thrillerami*, które recenzuję zarobkowo, że ostatnio nie starcza miejsca na nic innego. Gusta odbiorcze też mamy dość rozbieżne. Jednym z wyjątków jest wczesna Chmielewska, absolutne mistrzowstwo świata i okolic, jeśli przypadkiem nie znacie „Wszyscy jesteśmy podejrzani”, to co wy tu jeszcze robicie? Marsz czytać.
Rozmawiamy zatem o książkach. I nagle R. mówi tak: – Weź, „Zbrodnia i kara.” Pińćset stron o intensywnym wpatrywaniu się w pępek.
Zatchnęłam się, aż mi pierś mą panoramiczną uniosło. Albowiem ukochałam „Zbrodnię i karę” miłością obłędną dawno, dawno temu (byłam wtedy w podstawówce) i tak mi już zostało. A o Dostojewskim mogłabym prowadzić wykłady za banana, tak uwielbiam człowieka. Dalejże tedy ogniście kontrargumentować. Że #wcalenieprawda. Że bieda, że wykluczenie, postępująca choroba psychiczna bohatera jako efekt marnych warunków życia, toż to lewactwo pełno gębo, że schodzenie do ciemnych warstw jaźni, że ułuda nadczłowieka i łamanie sobie psyche literaturą, że Moralna Podróż, że Pokuta wreszcie. R. trwał niewzruszony w swej pogardzie, więc chwyciłam się ostatniego granatu, com go miała pod reką: – Ale SWIDRYGAJŁOW!
R. nie kojarzył Swidrygajłowa. A książka wynudziła go i już.
– Słuchaj – rzekłam, trochę zrozpaczona (platoniczna miłość mego życia nie kocha Dostojewskiego, Jak Mogło Do Tego Dojść!) – Ale to jest totalnie relatable. Absolutnie. Ja bym mogła kogoś zabić z braku środków na koncie, a potem bym chodziła i żałowała.
– Właśnie streściłaś pińćset stron – R. miał twarz kamienną.
No, tak.
I wtedy tknęła mnie Myśl. Co, jeśli wszystkie te powieści, które uważa się za wybitne, mało – w ogóle wszystkie książki, które na jakimś tam etapie rozwoju wpuściliśmy do serca i niesiemy ze sobą wszędzie – dadzą się tak streścić? Jednym zdaniem. Albo równoważnikiem zdania. Notką na odwrocie rachunku za doładowanie w T-Mobile.
No bo popatrzcie:
„Lolita” – „Załgany, afektowany neurotyk obwozi po Stanach swą nieletnią niewolnicę seksualną.”
„Gra w klasy” – „Starzejący się miłośnik jazzu nie ma pojęcia, co zrobić ze swoim życiem.” (w tym momencie R. mówi NO CHYBA NIE, ale dobrze mu tak. Niech teraz on Cierpi.)
„Sto lat samotności” – „Ginie kupa ludzi o nazwisku Aureliano Buendia, w ogóle giną wszyscy.” #valarmorghulis
„The Curtain” – „Stuczterdziestoletni** Hercules Poirot odkrywa istnienie mordercy niewykrywalnego prawem i ciuka dziada.”
„Makbet” – „Fatalna dynamika w związku na wysokim szczeblu przyczynia się do rozpierduchy wśród starożytnych Szkotów.”
„Konrad Wallenrod” – „typ mści się na Krzyżakach za dziecięcą traumę wojenną, a robi to tak sprytnie, że rujnuje sobie życie i popada w alkoholizm.”
„Fight Club” – „Narrator ma poważne problemy ze sobą, niech go ktoś odwiezie na izbę. Oraz: zdziwiłbyś się, z czego można zrobić mydło.”(To były dwa zdania, ale ja naprawdę lubię tę książkę. Chciałam jej oddać sprawiedliwość.)
„Grona gniewu” – „Kupa niewykwalifikowanych robotników najemnych jedzie wchuy do pracy, której nikt im nie obiecał i nadziewa się na wolny rynek.”
„Wichrowe Wzgórza” – „Niestabilne emocjonalnie dziewczę i skłonny do przemocy chłopak nie mają okazji skonsumować związku, cierpią na tym wszyscy, w tym następne pokolenia.”
„Tortilla Flat” – „Banda jakichś meneli ma ciekawsze, zabawniejsze życie niż ty i ja.”
„Cyberiada” – „Roboty mówią Wciurności i strzelają z Luf Lasernych, a poza tym są abso i w pytkę.”
„Trylogia” Sienkiewicza – „Kupa przystojnych, odważnych oraz łebskich (pick two) przedstawicieli klasy próżniaczej szatkuje kogo popadnie, w tym klasy mniej szczęśliwe, ale wszystko spoko, bo to dla Ojczyzny.”
„Czarodziejska góra” – „Milion stron o efektywnym owijaniu się kocem i paleniu cygara, oraz najmniej apetyczne wyznanie miłości ever.”
EDIT (Jak mogłam zapomnieć!) „Wielki Gatsby” – „Facet tak się zafiksował na jakiejś lasce, że próbuje ją wyrwać spod męża imprezami i ogólnym blingiem, lecz to nic nie daje, mimo, iż ona jest blacharą.”
A na koniec cytat z niezrównanego Feliksa Kresa:
„Władca Pierścieni – o jednym takim niewysokim, co chciał wyrzucić biżuterię.”
Zapraszam was do zabawy w komciach poniżej. Jak to mówią – wpisujcie miasta.
*W Stanach rynek książki podzielony jest na pierdyliard nisz. Istnieje m.in. nisza literatury sensacyjnej dla nastolatków. Wiecie – zabójstwo, intryga kryminalna itp., ale rzecz dzieje się wśród licealistów. Efekty bywają zabawne.
** Jeśli chcecie, sprawdźcie sobie, ile lat minęło między akcją pierwszej powieści Agathy Christie z Poirotem w roli głównej, a akcją tej ostatniej. A potem wróćcie do mnie.
„Kurtyna” <3 Muszę natychmiast przeczytać. Oraz komplet z szaliczkiem bomba, tylko chyba gorąco? Uwielbiam szaliczki ale mnie grzeją strasznie. I drugie oraz – dziesięć lat temu miałam taką cudną figurę jak Ty ii wydawało mi się wtedy, że jestem gruba, haha, jakże to śmieszne dziś, nie powiem ile kilo później… A co do meritum to chyba nie umiem streszczać, ale najbardziej mi się podobały Barańczakowe rymowane streszczenia Szekspira, o.
Tores, dziękuję. 🙂 Nie, to było trzy dni temu, wtedy akurat w Warszawie duło i padało. „Kurtynę” kanieszno, ale ja Ci przecież właśnie zepsułam cały suspens! Myślałam, że wszyscy to znają.
Ha, to chyba jakiś uniwersalny mechanizm – dziesięć lat temu miałam 20 kilo mniej i ciągle kładziono mi w uszy, jak to Powinnam Natychmiast Schudnąć. A ja się dawałam. O szortach tej krótkości mowy nie było, spaliłabym się z zażenowania. (O tym też będzie post.)
A nie nie, nie zepsułaś nic, bo ja to oczywiście czytałam wielokrotnie i po prostu odczułam konieczność przeczytania po raz kolejny 🙂
Okej, nie potrafię w komentowanie poważnych wpisów, bo mnie emocje zalewają (takie niefajne, od których człowiek zmienia się w galaretkę), więc też się pobawię.
„Maszeńka” – bohater masturbuje się nostalgią, a autor przytakuje, że tak, to najlepszy sposób na prowadzenie naszego życia miłosnego.
„Nazywam się Czerwień” – ludzie mordują się przez jakiś obraz, więc macie tu kompletnie niezwiązane z tym historie.
„Patrz na te arlekiny” – więc ludzie mówią o mnie rzeczy. Ha, będę taki sprytny i zmienię je w powieść (niemal)biograficzną!
„Król, dama, walet” (w sumie „Ada” trochę też) – jak zagonić libido czytelnika pod szafę.
„Nowe życie” – w cokolwiek wierzysz, jakąkolwiek drogę obierzesz, w sumie to wszystko jest żartem i nie ma sensu. A ty przypadkiem pomordowałeś ludzi.
„Zuch” („Boy’s own story”) – homoseksualni nastolatkowie to straszne buce.
I żeby nie było, ja wszystkie te książki lubię, a Nabokova czczę (i zgrzytam zębami, że oprócz jego sztuk teatralnych to przemieliłam wszystko).
I w ogóle się jeszcze poprzymilam i stwierdzę, że dobrze wyglądasz. Głównie dlatego, że bije z tych zdjęć taka pewność siebie.
„Jak zagonić libido czytelnika pod szafę” – to się nadaje do tak wielu pozycji, że strach.
Polemizowałabym, iż GŁÓWNIE – ale z pewnością jest to jedna z najpierwszych składowych sukcesu. 😀
Ale najstraszniejsze jest to, że Nabokov robi to celowo D:
„Głównie” znaczy, że mi się najbardziej rzuciło w oczy. Dla mnie ludzie, którzy czują się dobrze ze sobą (albo sprawiają takie wrażenie) są stworzeniami mitycznymi jak jednorożce. I podobnie wspaniałymi.
A, jeśli tak, to już nie polemizuję. 😉
Nabokov był upiornym bucefałem, nieprawdaż. „Pale Fire” – o czym to w ogóle było, hę?! ALe wchodziło jak sam miód.
„Pale fire” jest o tym, że należy bardzo ostrożnie dobierać redaktorów do poematów. Testy psychologiczne im robić.
Ale i tak nie przebija to „Ady”, gdzie w tkance tekstu pojawiają się przypisy z przyszłości (przynajmniej przyszłości dla czytelnika), oraz przypisy do przypisów. Nienumerowane.
„Jeździ kolo po mieście i opcha wszystkim drogi koks, to się pewnie skończy jakąś tragedią.” Książkę pewnie rozpoznajesz bez trudu ;), kupiłem z powodu świetnej okładki, zmęczyłem do połowy choć to chyba nie jest taka zła książka. Ale nieco nudna.
A „Zbrodnia i kara” nie jest nieco nudna, czytanie przez 500 storn o tak kompletnie mi obcych, niezrozumiałych i wydumanych rozterkach nie jest fajne. Ani trochę. Czytałem z nadzieją, że będzie jeszcze jakiś big bang, no cokolwiek. No nie było.
Widzę, że mrok jako kategoria w kulturze zupełnie Cię nie interesuje. 😀
Mrok? Ale bynajmniej 😉 Zależny od odcienia i intensywności. Taki naprawdę czarny i paląca jadem jak u McCartiego ewentualnie, taki naprawdę mhhhooczny i z mackami jak u wiadomo kogo też i owszem, nawet taki snujący się jak u Conrada okazjonalnie.
Do zabawy marsz!
Harry Potter – Siedmioletnia drama szkolna nastoletniego czarodzieja, a w tle walka z magicznym Hitlerem.
Wiedźmin – białowłosy mutant zabija potwory, romansuje, seksi się i wplątuje w intrygi polityczne i dorabia się dzieciaka o magicznej mocy 😛 .
Całego Świata Dysku tak nie streszczę orz.
I ładnie wyglądasz z tą opaską 🙂 Powodzenia 🙂
W międzywojennej Moskwie ekipa Szatana odstawia zwariowane numery, a tymczasem w I wieku n.e. Jezus rozmawia z Piłatem, co jest opisane o wiele ciekawiej, niż w ewangeliach.
#stoserc
Seria Pratchetta o Tiffany Aching: dorastająca czarownica spotyka szkockie smerfy, rezultaty są przewidywalne.
Seria Millenium: emo-hakerka i podstarzały dziennikarz rozwiązują zagadki kryminalne przy użyciu przemocy i Macbooków.
Biblia: …e, może nie, chcę jeszcze do tego kraju wjechać kiedyś.
(ostatnio) Peter May, Thrillery Chińskie: zupełnym przypadkiem chiński policjant i amerykańska patolożka bez przerwy na siebie wpadają i z ogromnym mozołem rozwiązują prostackie zagadki kryminalne, w wolnych chwilach uprawiają seks.
Invisible Monsters – młodzi Amerykanie włamują się do apteczek w łazienkach przypadkowych ludzi.
Less than zero (i w sumie inne książki Ellisa) – grupa nastolatków, like, nadużywa narkotyków oraz, like, gzi się między sobą w różnych, like, konfiguracjach. Like.
Trainspotting – kilku(nastu) Szkotów siedzi w Leith i ćpa heroinę.
Klub Dumas -młody antykwariusz i piękna kobieta szukają książki i Szatana.
Requiem for a dream – trójka młodych nowojorczyków zaczyna handlować narkotykami.
The Hours – trzy kobiety próbują przygotować przyjęcie i nie dają rady.
Lesio – architekt-romantyk próbuje zdobyć kobietę, pieniądze i uznanie w pracy.
The Virgin Suicides – pięć sióstr, nie wiadomo dlaczego, popełnia samobójstwo.
Watchmen – ludzie z problemami przebierają się w dziwne kostiumy i walczą z przestępczością w USA.
Ci ludzie z problemami mnie rozbroili. Samo sedno!
Lewa ręka ciemności – Młody nierozumiejący namawia dwupłciowych Eskimosów do wstąpienia do kosmicznej Unii Europejskiej. W tle polityka i miłość na lodzie, ale bez konsumpcji.
Na twarz paduam, przepiękne! 😀
Ja tylko wyrzucę z siebie, że nie cierpię Dostojewskiego, a „Zbrodni i Kary” w szczególności, gdyż mam głęboką odrazę do dzieł napisanych, żeby pasowały do z góry założonej tezy. A zakończenie jest tak nierealistyczne, ze mi się coś w środku wywraca. A rusycystka jestem, duszę rosyjską wielbić powinnam. No cóż, jakoś łatwiej przychodzi mi wielbienie „Drobnego Biesa” Sołoguba.
Wszyscy jesteśmy podejrzani – całe biuro miało powód, żeby zaciukać inżyniera.
Morderstwo w Orient Ekspressie – cały pociąg miał powód, żeby zaciukać jednego z pasażerów.
Rendez-vous ze śmiercią – cała rodzina (i kilkoro obcych) miała powód, żeby zaciukać starszą panią.
Wszystko czerwone – morderca bardzo się starał, ale wciąż mu nie wychodziło.
Chciałam pisać, że najlepsze streszczenia w wątku i całkiem mnie rozbroiły. Sprawdzam autora, a tu Kura! Kopę lat, kochana 😀
Na pierwszym zdjęciu z tekstu wyszłaś tak oszałamiająco, że leciałabym się oświadczać! Oraz: jak to, że R. nie lubi Dostojewskiego?! (tak sobie wnioskuję po znakach z fejsa i tekstu, że wiem, który to R.) Przecież wiadomo, że o niczym jest „Czarodziejska góra”! 😛
Nigdy nie oświadczaj się komuś tylko dlatego, że ładnie wygląda. 😉
Quo Vadis- głupawy siostrzeniec Arbitra Elegancji podrywa cnotkę, w międzyczasie płonie Rzym
Smażone Zielone Pomidory- dwie lesbijki wychowują dziecko, podczas gdy Stany Zjednoczone zmieniają się nie do poznania
My, dzieci z dworca Zoo- mała dziewczynka lubi Davida Bowie i heroinę
Dowolna książka Dana Browna- Kościół/Rząd/Medycyna ukrywają przed nami PRAWDĘ, taką prawdziwą prawdę, rozumiesz?
Większość książek Kinga- do prowincjonalnego, amerykańskiego miasteczka przybywa Zło, które na końcu pokonuje przybysz z daleka i outsider
Silmarillion – elfi zadufek tworzy biżuterię tak zajebistą, że zabija się o nią cały kontynent, zanim zapada się w morze.
Wiedźmin: dwoje bezpłodnych specjalistów niszowych zawodów wychowuje uzdolnioną sierotę z trudnym dziedzictwem; w tle wojny, cynizm, polityka i konflikty klasowo-etniczno-rasowe.