Przyjdą single i zniszczą wasze rodziny (a geje jeszcze bardziej) VOL. 2

 Bridget bardzo przeprasza pana Kołodziejskiego za to, że jest  bezużytecznym  singlem. (źródło obrazka: onet.pl)

Bridget czuje się ugodzona w miętkie po lekturze oraz bardzo przeprasza pana Kołodziejskiego za to, że jest bezużytecznym singlem. (źródło obrazka: onet.pl)

Witam w dzisiejszej audycji. Zostało mi do omówienia dolne pół fenomenalnie niedorzecznego artykułu z Rzepy (o, tego: http://www4.rp.pl/artykul/1185694-Single-kontra-rodziny.html)

Ton i wydźwięk utworu został do samego końca twardo wytrzymany. Żadnych zaskoczeń. Mamy do czynienia z tzw. eskalacją zajoba. Widok to niezbyt wdzięczny, za to interesujący.

Do czynu!

„Singiel, żeby być szczęśliwym singlem, musi się ciągle utwierdzać w przekonaniu, że postępuje słusznie. (…)musi z gorliwością neofity walczyć z rodziną na każdym niemal kroku.”

Prawda to szczera. Jak przyjeżdżam czasem do matki na niedzielny obiad (macierz ma posiada cierpliwość benedyktyńską do obierania, siekania, krojenia etc. i w związku tym potrawy jej są znacznie bardziej frymuśne, niż te moje) to jeszcze po widelca nie sięgnę, jeszcze kotleta dobrze nie rozkroję – a już Zwalczam Rodzinę. Z gorliwością neofity, prawda. Ponadto mijając na ulicy grupy wieloosobowe złożone z ojca, matki oraz x nieletnich – wydaję z siebie nienawistny wizg. Tudzież pluję im pod nogi.

„Szczególną jego niechęć budzą małe dzieci. One bowiem są najbardziej widocznym symbolem rodzinnego szczęścia. Dlatego (…) będzie za wszelką cenę unikał miejsc, w których gromadzą się wstrętne „rozwrzeszczane bachory”

NIE LUBISZ DZIATWY = JESTEŚ ZŁYM CZŁOWIEKIEM. Sounds legit.

Poczynię tu wyznanie. Dzieci mnie denerwują. Każde. Te co mniejsze, krewetkowate, tym wysokoprzenikliwym wizgiem swoim. Większe, latające bez ładu i składu niby cząsteczki gazu – dźwiękami, które wydają oraz faktem, iż dorośli jakże często próbują je wychowywać na moich oczach, co skutkuje wrzaskiem unisono. Nieletni wprowadzają w moje życie dwa czynniki, których szczerze nienawidzę, mianowicie: hałas i zamieszanie. Toteż  unikam ich z całych sił.  Nie wieczerzam w knajpach typu „mom friendly”; na widok zmienianej przy stoliku obok pieluchy jak nic puściłabym pawia. Do kina na kreskówkę wybieram się w takich godzinach, by nie utknąć w czyśćcu pełniutkim jadącej na cukrowych sterydach dziatwy (albo rżących jak stado osłów nastolatków. Tak, za nastolatkami również nie przepadam. Za niczym, co emituje donośne, bezsensowne dźwięki.) Gdyby dzieci zachowywały się jak koty, to bym je lubiła. Moja idiosynkrazja nikogo nie krzywdzi oraz nikomu nie przeszkadza, czego o rozwrzeszczanym bachorze w miejscu publicznym powiedzieć nie mogę. Nie zamierzam nikogo za nią przepraszać. A Konrada Kołodziejskiego szczególnie.

W dalszym ciągu tekstu Konrad odjeżdża do krainy Niby-Niby, zrywając definitywnie swój i tak już wątły kontakt z faktami:

„(…)hotele. Znakomita większość z nich oferuje pokoje jedno- albo dwuosobowe. Masz rodzinę, zapomnij o pokoju rodzinnym(…)W rezultacie niewiele rodzin korzysta z usług hotelowych.(…)Zniżki dla dzieci w restauracjach, na kolei, w samolocie, kinie, teatrze? Jeśli jakieś są, to symboliczne. (…)Oznacza jednak, że rodziny mają utrudniony dostęp do tych usług. Zwłaszcza wielodzietne. Trzeba dużego samozaparcia i niezłych pieniędzy, żeby odpowiedzialnie decydować się na więcej niż dwójkę dzieci.”

Ostatnie zdanie o dziwo ma sens.

„Jakiś czas temu na łamach bodaj „Wysokich Obcasów” pojawił się artykuł o prawie singli do urlopu podczas wakacji. Otóż napisano w nim, że singiel – ten szczęśliwy – ma takie samo prawo do wolnego w lipcu i sierpniu jak jego dzieciaty kolega lub dzieciata koleżanka z pracy.(…) Propagowanie takiej postawy jest oburzające. Otóż w tej kwestii nie ma mowy o żadnym równouprawnieniu. Nie trzeba tęgiego umysłu, aby pojąć, że przerwa szkolna jest jedyną szansą spędzenia wspólnych rodzinnych wakacji. Rok ma jeszcze dziesięć innych miesięcy, a singiel – ten szczęśliwy – może wybrać każdy z nich. Zwłaszcza że – jak można wyczytać w kolorowych pismach – szczególnie gustuje w wycieczkach do ciepłych krajów.”

ZENKA STAĆ NA MALEDIWY A MNIE NIE BÓL DUPY TAK DOTKLIWY, ZAWIŚĆ BARDZO.

Powiedzmy sobie szczerze – po co tak bezużytecznemu stworzeniu jak singiel jakikolwiek urlop? Nie rozmnożył się, znaczy – nie ma w tym żyćku żałosnym, wybrakowanym swoim żadnych zajęć poza robotą. Przykuć go, zaś z łańcucha spuszczać w listopadzie. Oraz: przerwa szkolna jest jedyną szansą spędzenia wspólnych rodzinnych wakacji. O weekendach autor słyszał może? O przedłużających owe weekendy świętach kościelnych, których w kalendarzu polskim jest jak naplute? O feriach zimowych?

„(…)z jakiej paki szczęśliwy singiel ma się dokładać – w jego mniemaniu – do utrzymania czyichś dzieci? Bo potem dzięki pracy tych „czyichś” dzieci”

no raczej nie moich. Konrad, ogarnij się.

„będzie mógł mieć wypłaconą jakąkolwiek emeryturę. Bo jego naiwna wiara w prywatne fundusze emerytalne jest prawdopodobnie równie mądra jak wiara sprzed kilku lat, że trzydziestoletni kredyt we frankach jest całkowicie bezpieczny.”

Twoja, Konradzie naiwna wiara w to, że za trzydzieści lat będzie jeszcze istniał jakiś ZUS, oraz że on cokolwiek komukolwiek wypłaci – jest rozczulająca. Z serca Ci życzę, by się wypełniła.

„Gdyby chcieć być złośliwym, należałoby tu dodać, że kiedyś szczęśliwe single płaciły bykowe. Niech więc wystarczającą formą równouprawnienia będzie brak bykowego.”

ORAZ BRAK BATOŻENIA.

Konrad uderza w ostrzegawcze tony:

(…)to rodziny są najlepszym zabezpieczeniem przyszłości państwa. Na tym tle szczęśliwe single są co najwyżej najlepszym zabezpieczeniem wysokich dochodów międzynarodowych korporacji. Bo ich aktywność z oczywistych powodów skierowana jest niemal wyłącznie na pomnażanie zysków korporacyjnych.”

Na przykład ja. Piszę ja sobie i piszę te recenzje dla małych i średnich wydawnictw, lewą ręką tłumacząc w międzyczasie powieść dla młodzieży. Zdobyte w ten sposób środki przeznaczam na pieczywo, źródła cennego białka tudzież witamin. Ah, wait: płacę też np. za prąd. Czy RWE jest międzynarodową korporacją? Bo jeśli tak, to POMNAŻAM JEJ ZYSKI.

„Tak przynajmniej można przeczytać w kolorowych pismach, a przecież nie mamy powodu, aby twierdzić, że piszą tam nieprawdę o szczęśliwym życiu singli.”

Konrad, Konrad. Przyznałbyś raz: „zajrzałem sobie do dupy i mi się tam okrutnie spodobało.”

„Postępowa nowomowa nie pierwszy raz próbuje nazwać niewolę wolnością i odwrotnie. Skoro bowiem egoizm stał się wolnością, to altruizm zamienił się w niewolę.”

coz zem ja obaczyl

„Egoizm jest objawem niedojrzałości. Każdy wie, jak zachowuje się dziecko, któremu odmawia się jakiejś przyjemności.(…)niczym nieograniczona przyjemność nie tylko nie mieści się w cywilizowanych normach, ale także przestaje być przyjemnością. Jak każda rzecz w nadmiarze traci swoją wartość.”

Głos ma sir Terry Pratchett: <<Rincewind wiedział z grubsza, na czym polega orgazm. Przeżył parę – niektóre nawet w towarzystwie.>>

„Niedojrzałość, by nie rzec: infantylizm, jest kolejną plagą naszych czasów. Czym bowiem jak nie dziecinadą jest powszechna wiara w samorealizację? To trochę tak jak w przedszkolu (…)Czy mam teraz żałować, że się nie zrealizowałem? W pewnym wieku człowiek mądrzeje. Albo i nie.”

Przynajmniej się dowiedzieliśmy, co Konrada tak uwiera w niesparowanych. Oni się zrealizowali, gdy nasz ałtor – nie.

„Cóż, gdybym nie ożenił się dawno temu i nie miał dzieci, pewnie z radością biegałbym teraz z kamerą za strusiem.”

ŻAL, ŻAL, O BORZE, JAKI ŻAL (przyśpiewka na tęskną melodię ukraińską.) Oraz: składam serdeczne wyrazy uznania pani Kołodziejskiej. Zapewne ich nie przeczyta – zbyt zajęta jest ODCIĄŻANIEM małżonka w gestii obowiązków domowych – ale to musi być święta kobieta. Takiego buca dźwigać na garbie.

„Nie przypadkiem najwięksi bohaterowie Ameryki tamtych czasów (prawie zawsze mężczyźni) musieli być żonaci i mieć rodziny. Przykładowo, aż do końca lat 60. XX wieku nie było możliwe, aby do elitarnego korpusu astronautów dostał się fircyk poszukujący miłości. W kosmos latali tylko dojrzali mężczyźni, których na Ziemi wyczekiwały z utęsknieniem ich żony i dzieci. Dziś te wymogi dojrzałości dotyczą już chyba tylko prezydenta USA.”

FIRCYK POSZUKUJĄCY MIŁOŚCI. FIRCYK POSZUKUJĄ – WHAT IS THIS I CAN’T EVEN, jak mawia Ray.

Takoż: Konrad jest – jak już ustaliliśmy – niezrealizowany, lecz tęskne sny o wielkości go nie opuszczają.

„(…)można sobie wyobrazić, jak wygląda szczęście według singla. Otóż szczęście polega na bezgranicznej miłości do partnera oraz na zarabianiu pieniędzy, które pozwalają na beztroskie i pełne zabawy życie. Byłoby zrozumiałe, gdyby taką definicję szczęścia sformułowała 15-latka, ale zaczyna być mniej śmiesznie, jeśli mówi to osoba pomiędzy 30. a 40. rokiem życia.”

Nie wiem, jak Wam – ale mnie stabilny, szczęśliwy związek/związki (jestem poliamoryczna, ale takiego słowa Konrad pewnie nawet nie zna) tudzież nieograniczone zasoby finansowe (które to zasoby ładujemy w przeżycia, np. w podróże – nie zaś w jeszcze większą lodówkę) wydają się pełnią szczęścia. Czy Konrad próbuje nam tutaj powiedzieć, że prawdziwie dojrzały człek woli ledwo wiązać koniec z końcem – oraz tkwić w relacji bez perspektyw?…

„Gdy szczęśliwe single podkreślają, że swojej decyzji o samotnym życiu dokonali w sposób świadomy (gramatyka znów kuleje, najwyraźniej owo podmiotowe „ci single” nie chce Konradowi spłynąć z pióra – przyp. Wum) natychmiast na myśl przychodzą pustelnicy przeżywający katusze dożywotniej ascezy. Tyle że single w odróżnieniu od pustelników nie żyją w ascezie”

Ano, nie żyją. QUITE THE OPPOSITE, RZEKŁABYM. Konrad, poruchałbyś trochę, to przestałbyś być taki zgryźliwy.

„Nie da się ukryć, że sekularyzacja jest paliwem napędzającym kryzys rodziny. Wolność od religii być może sprzyja zakładaniu związków, ale wyłącznie krótkotrwałych, a przez to kalekich.”

Jak podniosła komentatorka Julia pod poprzednim postem: co to się na świecie porobiło. Ludzi już nie lutuje się ze sobą na przyklepane posępną mocą kościoła dożywocie – na często kiepski, okrutny czy wręcz tragiczny los. Szkandał, moja pani, szkandał, jak mawiała z oburzeniem pani Dulska (z którą Konrad dogadałby się w trymiga.)

„Pocieszające jest to, że większość singli – nawet tych, które deklarują się jako szczęśliwe – w sprzyjających okolicznościach jest w stanie założyć normalny trwały związek i do tego mniej lub bardziej świadomie dąży. Wielu z nich w końcu się to udaje. Ludzie nie są stworzeni do życia w samotności. To kwestia instynktu, drodzy postępowcy.”

Cisnąwszy tę pożegnalną zatrutą strzałę, publicysta Kołodziejski zawinął efektownie płaszczem (słyszycie ten furkot?) i poszedł sobie.

A ja idę coś spożyć, bo mi i cukier we krwi, i IQ od tej lektury znacznie spadło.

6 thoughts on “Przyjdą single i zniszczą wasze rodziny (a geje jeszcze bardziej) VOL. 2

  1. No to ciekawe czemu moja zsekularyzowana rodzina spełniała równocześnie wymogi tradycyjnej, podobnie zsekularyzowana rodzina mojej mamy, gdzie nawet nie było ślubu kościelnego i w dodatku wierzono w socjalizm (co prawda babcia pracowała do emerytury i trochę dalej, a mama do pewnego etapu życia). Konradowi w życiu nie zaświta w głowie, że życie to takie zwierzę, że się różnie w nim układa i modeli rodziny nie kupuje się w pakietach promocyjnych.

  2. Pingback: Single (i geje) zgubą narodu! (część II i ostatnia) | miloscpo30.net

  3. @ Dzieci mnie denerwują. Każde. Te co mniejsze, krewetkowate, tym wysokoprzenikliwym wizgiem swoim.

    Czarni mnie denerwują. Wszyscy. Bo kolor.
    Ludzie na wózkach mnie denerwują. Wszyscy. Bo tyle miejsca zajmują.
    Starzy mnie denerwują. Wszyscy. Bo nieestetyczni.
    Pomyśl trochę.

    • Samo pomyśl. Każdego człowieka może coś/ktoś denerwować, zabronisz ludziom odczuwać negatywne emocje? Nina przecież nie napisała, że aktywnie tępi dzieci, tylko że ich unika. Wolno jej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *