Ludzie tak strasznie boją się samotności. Gorączkowo przędą więzi rodzinne. Szyją sobie spadochrony z małżeństw, z dzieci. Żeby tylko nie zostać samemu. Żeby tylko nie być samej.
To wszystko nie jest niezawodne. Można czuć się otulonym bliskością, czuć się bezpiecznym. Zamożnym w emocjonalne lokaty, powierzone rozmaitym bankom. Wiecie, jak to bywa z bankami, prawda?
Chciałem powiedzieć – wyjaśnił z goryczą Ipslore – że na tym świecie jest chyba coś, dla czego warto żyć.
Śmierć zastanowił się przez chwilę.
KOTY, stwierdził w końcu. KOTY SĄ MIŁE.
Terry Pratchett, Czarodzicielstwo
-Wszystkiego dobrego ci życzę z okazji Dnia Kobiet! – zagadnął wesoło starszawy, pękaty, siwiejący, łysiejący pan na portalu mnostwosamotnychludzi.pl. Powinnam była zapewne odrzec coś, lecz nie chciałam wysyłać mylących sygnałów. Starszawy, pękaty, siwiejący, łysiejący pan na wieki wieków ma u mnie plusa. Przynajmniej się pofatygował.
Widzicie, ja abnormalnie często rozmyślam o starości. Własnej. Wiek średni (mój) stanowi bryłę czarnego lodu, upiorny czworobok Arthura C. Clarke’a, dziedzinę tępej zgrozy, hic sunt dracones. Prognozuję tatar z psychiki tudzież niemożność podniesienia się z przeważających strat. To jakby mieć w domu zamrażarkę, a w niej trupa. Nie odważam się nawet myślą zajrzeć tam.
Natomiast starość (taka porządna, jednoznaczna, z policzkami pomarszczonymi jak przejrzałe jabłka) paradoksalnie napełnia mnie nadzieją. Specyficzną dość, ale zawsze. Gdy wszystkie inne nadzieje już pogasły – gdy wszystko, co kochałam, czego potrzebowałam do przeżycia jak liść wody stanie się stuprocentowo niedosiężnym, cóż zostaje? Tylko łagodna, a mężna rezygnacja. Dobry humor wbrew brzydocie ziemskiej powłoki, izolacji społecznej i bólowi pleców. Oraz koty, moi mili. Koty.
Kot jak wiemy składa się z żołądka, futerka, mruczenia i bezwzględności. Na chłodny, niezachwiany pragmatyzm kota zawsze można liczyć. Kot będzie Cię kochał tak długo, jak go karmisz. To prosty, klarowny układ, nieobarczony charakterystycznym dla innych układów ryzykiem urazów.
(Nagłych zwrotów akcji. Sytuacji, gdy Ty wręczasz komuś mały kawałeczek serca, a on krzywi się lekko i wrzuca go do najbliższego kosza za rogiem. I stoisz wtedy jak ten cieć na hałdzie żwiru. A przecież nie chciałaś, żeby się wprowadzał. Mył z Tobą zęby w jednej umywalce, gubił włosy w tej samej pościeli, dzień w dzień. Zwyczajnie, polubiłaś człowieka. Ale i to było za dużo. Wtykanie części wystających w części wklęsłe jest OK. Wszystko poza tym to irytujący nadmiar. Kłopot. Niezręczność towarzyska.)
Sami jesteśmy sobie winni. Winne są nadmiernie rozbudowane oczekiwania. Pasjami uwielbiam to sformułowanie. Nadmiernie rozbudowane oczekiwania.
Zalecam kota.
Kot jest miękki i ciepły. Można gubić łzy w jego okrywie włosowej. Kot nie daje za to faka.
Wracając do tej starości. Przeczuwam, jak skończę. Nie mam wszak męża ani dzieci. Jeśli nie zmienię się w Jabbę Hutta w łóżku z podnośnikiem, nie pieprznie mi ten wspomniany wcześniej kręgosłup ni nie dostanę malowniczego szmergla (Alzheimer w rodzinie) – być może uda mi się uniknąć dożywania dni swych w czeluściach DPS-u. Na tak zwany Dom Spokojnej Starości z reguły łoży rodzina kandydata, a ja jej nie posiadam.
Jeśli nie powali mnie ciężka choroba. Nie zgniecie bieda i zwyczajna rozpacz. Jeśli, jeśli.
To pojadę na wyspę Aoshimę.
Wynajmę sobie mały, krzywy domek. Pełno tam jest takich opuszczonych krzywych domków. Oszczędności życia (ha, ha) zainwestuję w kocie żarło i któregoś poranka zemrę zadowolona. Koty ogryzą mi uszy.
Ludzie tak strasznie obawiają się samotności. Gorączkowo przędą więzi rodzinne. Szyją sobie spadochrony z małżeństw, z dzieci. Żeby tylko nie zostać samemu. Żeby tylko nie być samej.
To wszystko nie jest niezawodne. Można czuć się otulonym bliskością, czuć się bezpiecznym. Zamożnym w emocjonalne lokaty, powierzone rozmaitym bankom. Wiecie, jak to bywa z bankami, prawda? Pewnego dnia całe to skrzętnie gromadzone ciepło przecieknie Ci przez palce niczym bury piach. Zostanie pył w ustach, pył w głowie. Gorzki jak woń pogorzeliska.
Proponuję: zaakceptujmy, że jesteśmy i będziemy sami. Inni pojawiają się, robią nam fałszywe nadzieje, a w końcu znikają (czasami z częścią naszego serca lub innych ważnych organów.) Warto umieć im wybaczyć. Działają wiedzeni egoizmem. Który jest przesłanką tak prostą i szczerą, że niemal szlachetną.
Nierozsądnie jest wymagać od kota, by został z nami na zawsze. One nie żyją długo.
Można sprawić sobie następnego kota.
Pielęgnujmy zamiłowanie do krajobrazów i dni naznaczonych pustką. Bo na to, czy ktokolwiek będzie dawał za nas faka – wpływu nie mamy. Żadnego.
Koty trzymane w domu, pod dobrą opieką, żyją długo – do dwudziestu lat!
Nino, czy mozna skontaktować sie z Tobą za pomocą e mail?
Dziękuje, napiszę…
a w sprawie podzielę sie z Czytelnikami maksymą, która na mnie napadła w książce o minimaliźmie! Maksyma Autora Nieznanego jest: ” nie zajmuj się upływającym czasem, a on nie będzie zajmował się tobą” cokolwiek Autorowi przyświecało,zaufałam Mu….
Wierzę też w koty, zawsze w nie wierzyłam…
Miałam znajomą Panią Stefanię- wielkiego formatu Istotę., lat około 90, która w czasach strasznych ratowała Żydów gdzie i skąd się dało, a w obecnych zbiera koty….Koty potrafią być bardzo wdzięczne za wikt i opierunek i ta wdzięczność daje siłę ludziom z natury dobrym i szlachetnym…poza wszystkim najlepszym co od kotów jest….
chciałabym tam pojechać
nie wiedziałam ,ze jest taka wyspa
dziekuje
Nie ma za co, ja też.:)