Miał już czternaście albo piętnaście lat, gdy w ostatnim wagonie zatłoczonego metra osaczyła go banda dziewczyn. Osiem czy dziesięć dorodnych sztuk. Gabriel pamięta te rozradowane gęby i potężne, wyższe odeń o głowę ciała, blokujące mu każdą drogę ucieczki. Przez trwające całą wieczność dwadzieścia minut trasy obmacywały go wzrokiem, wymieniając bez krępacji dowcipne uwagi w rodzaju: „Ładny, no. Ale kutasa to na pewno ma krótkiego jeszcze.” „Weź się uśmiechnij, mała kurwo.” „Czego ryczysz, mała kurwo?” „Ja pierdolę, jaki śmieszny.”
Pozostali pasażerowie gorliwie studiowali własne sznurowadła.
Mój znajomy (nazwijmy go Gabriel, zawsze lubiłam to piękne, zapomniane imię) cieszy się atrakcyjną powierzchownością. Może nie zostałby modelem – za bardzo lubi żywność w innym kolorze niż zielony. Siłownia zaś nie należy do miejsc, gdzie spędza większość dnia. Niemniej, jest słusznego wzrostu. Szczupły. W ramionach szeroki, w biodrach wąski. Ma interesujący wyrazisty profil, uśmiech dobrego harcerza i piękne ręce. Włosy nad czołem układają mu się w płowy wicherek. Gabriel mógłby z powodzeniem zagrać w filmie „Warszawa 44”. Cała widownia płakałaby nad jego przedwczesną, tragiczną śmiercią.
– Wiesz co, czasem wolałbym być brzydkim kluskiem – zwierzył mi się pewnego razu, patrząc melancholijnie w przestrzeń. Wyznaję, byłam zbita z tropu. Kto przytomny na umyśle skarżyłby się na swą powabność?
– Baby na ulicy – skrzywił się Gabriel. – Nie dają przejść spokojnie. Pokrzykują, gwiżdżą. „Hej, bejbe!” „Ale ciacho!” „Świetny tyłek!” „Kocham cię!” „Śliczny jesteś, choć no tutaj!” „Gdzie idziesz, słodziaku? Mówię do ciebie!”
– One zawsze występują stadami – ciągnął, gmerając mieszadełkiem w swojej kawie. – Człowiek nie wie, czego się ma spodziewać. Czasami jedna albo dwie idą jakiś czas za mną i coś wrzeszczą, zwłaszcza, jak są pijane. Nauczyłem się, że pewnymi miejscami nie chodzi się po zmroku.
Dyskretnie zasugerowałam, że mógłby się przecież odgryźć.
– Próbowałem. Tylko się śmiały. A przecież bił się nie będę. Ich jest pięć albo sześć – takich wielkich, umięśnionych bab – a ja jeden.
Spojrzał na mnie tymi przejrzystymi szarymi ślepiami. Zakonkludował posępnie:
– Zresztą. Kiedyś było dużo gorzej.
Poprosiłam go, by opowiedział. Więc opowiedział.
To zaczęło się, kiedy Gabriel miał jakieś dwanaście, może trzynaście lat. Wcześniej od innych wystrzelił z dziecięcej powłoki. Czuł się tym strasznie skrępowany – ni to chłopiec, ni to mężczyzna. Przez większość czasu nie miał pojęcia, co zrobić ze swoim ciałem. Chodził i stał dziwacznie zgarbiony, niezgrabny jak młoda żyrafa.
A kobiety z tego korzystały.
Głównie młode dziewczyny, takie sporo od niego starsze. Wyrośnięte, rozpuczone hormonami, o wrzaskliwych głosach i przesadzonych gestach. Wystawały na rogach ulic, na osiedlowych skwerkach, często okupując jedyną jeszcze nie połamaną ławkę. Opróżniały składkową butelkę. Paliły papierosy, zaciągając się zamaszyście. Puste już szkło tłukły z hałasem o chodnik. Oznajmiały światu, jakie są liczne i groźne.
Gabriel pamięta, jak bardzo się bał przechodzić obok.
Odprowadzały go śliskimi spojrzeniami. Od czasu do czasu komentując leniwie: „Niezła dupka.” „Kochaaanie, zrób mi minetę!” „Pewnie nawet nie wiesz, co to mineta, co?” „Patrzcie, jak się wstydzi!”
Gabriel zaczął wracać ze szkoły okrężną drogą.
Mama regularnie wysyłała go po sprawunki. Pod spożywczym koczowała dla odmiany banda menelek w różnym stadium zalkoholizowania. Pewnego razu brudna, przerażająca baba w niemożliwym do ustalenia wieku zastąpiła mu drogę i złapała mocno za łokieć, monologując nieskładnie na motywach: „Jesteś taki ładny, porozmawiaj ze mną.” Nie dawała się wyrwać ani ominąć, cuchnęła jak zaraza, a przechodnie udawali, że nic nie widzą. Gabriel w końcu uciekł spod sklepu; nie zrobił zakupów tego dnia. Przez tydzień czy dwa chodził do spożywczaka na miękkich nogach, wyobrażając sobie, że ona tam jest.
Pewnego razu szedł przez osiedle. Zza rogu wychynęły dwie dorodne dziewuchy, licealistki. – Zobaczysz, co ja teraz zrobię! – oznajmiła jedna z nich i złapała chłopaka za krocze. Mocno. Obie uciekły, rechocząc. Gabriel został sam na ulicy, czując się jak rzecz. Jak wytarty fotel w autobusie, na który byle kto może klapnąć brudnym dupskiem.
Miał już czternaście albo piętnaście lat, gdy w ostatnim wagonie zatłoczonego metra osaczyła go cała ich banda. Osiem czy dziesięć dorodnych sztuk. Gabriel pamięta te rozradowane gęby i potężne, wyższe odeń o głowę ciała, blokujące mu każdą drogę ucieczki. Przez trwające całą wieczność dwadzieścia minut trasy obmacywały go wzrokiem, wymieniając bez krępacji dowcipne uwagi w rodzaju: „Ładny, no. Ale kutasa to na pewno ma krótkiego jeszcze.” „Weź się uśmiechnij, mała kurwo.” „Czego ryczysz, mała kurwo?” „Ja pierdolę, jaki śmieszny.”
Pozostali pasażerowie gorliwie studiowali własne sznurowadła.
Czas płynął. Gabriel nauczył się, by na widok bandy podchmielonych kobiet, rzucających gromko tzw. wyrazami szybko zmieniać stronę ulicy. Że jeśli idzie do dziewczyny, to powinien na swoją świetnie skrojoną koszulę narzucić coś bezkształtnego. Bezpiecznego. Że rozpinanie więcej niż jednego guzika tejże koszuli jest proszeniem się o kłopoty. Że kiedy na ulicy podchodzi doń starsza, sympatycznie uśmiechnięta kobieta i mówi: „Przepraszam, mogę pana o coś spytać?” to trzeba odwrócić się i odejść szybkim krokiem. Bo następne pytanie będzie brzmiało: „Dobrze się ruchasz?”
Nade wszystko nauczył się, że każda przedstawicielka płci odmiennej – czy to pani w warzywniaku, czy starszawa taksówkarka, czy koleżanka z pracy – ma prawo zrobić jakąś rozkosznie bezpośrednią uwagę odnośnie jego wyglądu. „Pan to ma takie oczy, że ja bym się zakochała od razu” (w kolejce po kapustę pekińską.) „Jakbym tak miała dwadzieścia lat mniej, to bym pana nie puściła z tej taksówki (obleśny rechocik przez pożółkłe kły.) „Wiesz co, jak Ty te dżinsy wkładasz, to ja cały dzień w pracy nie mogę się skupić” (koleżanka z działu poczyniła to wyznanie w windzie, z której nie można było natychmiast wyjść.)
A on powinien przełknąć mdłości, narastający wkurw – i uśmiechnąć się wdzięcznie. Być wdzięczny, że jego uroda została zauważona.
Bo przecież po to jest. Po to żyje. By jego uroda była zauważana. Komentowana. Sprowadzana do paru seksualnych funkcji. Przez każdego, kto ma na to akurat ochotę.
Obiekt użyteczności publicznej.
Ci z Was, którym ta historia brzmi fałszywie mają rację. Tak naprawdę Gabriel jest Gabrielą. Młodą kobietą. Wszystkie opisane wyżej przypadki wydarzyły się naprawdę. Wszyscy ich sprawcy byli – są – płci męskiej. Przykro mi. To fakt.
Wykonałam ten manewr na rzecz tych, którym – gdy usłyszą: „kobieta” i „molestowanie” w jednym zdaniu – natychmiast zatrzaskuje się klapka z empatią. Przecież wiadomo, że baby zawsze przesadzają. ZAWSZE. Feminazizm, wykastrowałyby nas wszystkich, gdyby mogły, wiadomo. Wiadomo. (Furda, że np. w przypadku udokumentowanej przemocy w rodzinie sprawcą w 90 procentach przypadków jest mężczyzna. Ważne, że jeden na tysiące mężczyzn TEŻ był maltretowany. TO ZMIENIA WSZYSTKO!)
Ahem. Wracając do tematu.
Najbarwniejsza sytuacja z serii miała miejsce w tramwaju. Gabriela tak się zaczytała, że nie zwróciła uwagi na stojącego tuż nad jej głową pana w płaszczu. Pan rozchylił płaszcz i ejakulował jej na otwartą książkę.
Obecne w pojeździe staruszki uniemożliwiły wkurwionej Gabie skuteczne skopanie sprawcy (dostał tylko raz i poturlał się po schodkach tramwaju.) Przytrzymały ją za ręce, wołając: – Proszę nie bić człowieka!
Żyjemy w świecie, w którym ciało kobiety zadziwiająco często jest traktowane jak krzesełko w autobusie. Każdy organizm dwunożny może się na nim uwalić. Splugawić je swoim potem i smrodem spod niemytych pach. Ba – nawet spuścić nań, jak widzimy na załączonym obrazku. Nic za to nie grozi. Świadkowie będą co najwyżej udawali, że nie widzą.
To do Was zwracam się, współpasażerowie. Mężczyźni dobrej woli. Wierzę, że jak śpiewał Niemen – Was jest więcej.
Zawstydzajcie swołocz, która zaczepia obce kobiety na ulicy czy w metrze, czy gdziekolwiek. Interweniujcie, gdy widzicie dziewczynę nagabywaną przez jakiegoś oblecha. Oraz: nie róbcie koleżankom z pracy pochwalnych uwag odnośnie ich ciał. To Zaprawdę nie ma z komplementem nic wspólnego.
A nade wszystko – proszę, zaklinam: gdy słyszycie o kimś, kto był zaczepiany, nagabywany, obrażany, obmacywany – nie mówcie, że to przecież nic takiego. Że my, kobiety, powinnyśmy wyrobić sobie poczucie humoru.
Wiem, że trudno jest Wam wyobrazić sobie, jakie to uczucie żyć w lęku. Wsiadać do nocnego ze ściśniętym żołądkiem. Przepychać się jak najbliżej kierowcy, pamiętając, by nie nawiązywać z nikim kontaktu wzrokowego. Kalkulować przed otwartą szafą: „Idę na randkę, więc powinnam się ubrać ponętnie, ale NIE AŻ TAK ponętnie, żeby mnie ktoś na ulicy zaczepił.” Jakie to uczucie, być przez obcych ludzi sprowadzanym do kawałka mięsa.
Mnie osobiście ten problem już od lat nie dotyczy. Może – zapewne – dlatego, że nie wyglądam ni dziewczęco, ani szczególnie krucho. Ważę 75 kilo. Chodzę w glanach – mój kopniak boli nie tylko moralnie. Stawiam długie, mocne, bynajmniej nie kobiece kroki. Głowę noszę prosto. Ojciec karateka nauczył mnie, że cios należy wyprowadzać z biodra.
Ale nie mogę wymagać, by całokształt populacji damskiej upodobnił się do mnie. Kobiety chcą być drobne i zwiewne. Chcą nosić cienkie, „prowokujące” sukienki na ramiączkach i niepraktyczne obcasy. Mają do tego prawo.
A niektóre zwyczajnie mierzą po metr pięćdziesiąt z minutami i wyglądają jak dziewczynki. Im też poradzicie, by się odszczekiwały?..
Cywilizacja polega na tym, że słabsi są otaczani opieką. A w razie, gdy stanie się coś urągającego zasadom współżycia społecznego – społeczeństwo stanie twardo po ich stronie.
Bardzo mi tego brakuje.
Nina, bardzo Ci dziękuje za ten tekst , rewelacja!!!! Bardzo mnie dotyczy i naprawdę, pomimo tego, że żyjemy w czasach oświeconych nie miałam poczucia obecności tak bratniej duszy w tym temacie. Dziękuje . Świetnie piszesz, a ja uwielbiam dobrą literaturę, wpadłam w Twojego bloga…….!
100 razy TAK!
A pod zdaniem „Cywilizacja polega na tym, że słabsi są otaczani opieką. A w razie, gdy stanie się coś urągającego zasadom współżycia społecznego – społeczeństwo stanie twardo po ich stronie. Bardzo mi tego brakuje.” – podpisuję się wszystkimi kończynami.
Dziękuję Wam. Dobrze wiedzieć, że nie jestem w tym sama. 🙂
Świetny tekst. Niestety oblechów chodzi po tym świecie od cholery, a niektórzy stanowią realne zagrożenie. Społeczeństwo boi się reagować, bo „po co wszczynać awanturę, jeszcze sam oberwę” (nie tylko kobiety padają ofiarą takiej bierności; facet może zostać na ulicy pobity i okradziony albo prawie zadźgany nożami na śmierć na oczach ludzi czekających na przystanku autobusowym, jak jeden z moich znajomych, który „nie spodobał” się grupce młodych kryminalistów). Świat byłby lepszym miejscem, gdyby postronni mieli odwagę interweniować 🙁
Kiedy napisałam artykuł o molestowaniu w fandomie, po tym co spotkało mnie i moją koleżankę, pojawiły się setki komentarzy na FB czy na blogu, że wszystko sobie wymyśliłam, bo jesteśmy za brzydkie na komentowanie.
Dziękuję, kurtyna opadła.
D., to też typowo cebulowa reakcja. In extremis wygląda to tak: zgwałcona kobieta zgłasza się na posterunek policji, a młodszy aspirant Burak rzuca na nią okiem i mruczy pod nosem: – Ja to bym pani nie zgwałcił…
Wiele jest w tym kraju do zrobienia.
Nie bronię oblechów (fuuu) ale chcę powiedzieć że wszyscy ludzie z natury to zwierzęta no i kobiety są inaczej od mężczyzn przez naturę zaprogramowane. Wiedzieliście że oglądając porno kobieta podnieca się w równym stopniu co mężczyzna? Tylko że ma w mózgu mechanizm który odłącza odczuwanie rozkoszy od, no wiecie, aparatury prokreacyjnej. Ma to służyć temu żeby kobieta nie działała pod wpływem chwili, żeby świadomie dobierała sobie partnera który zechce przetrwać wraz z nią trudny proces wychowania potomstwa. Mam wrażenie że to drobny ułamek różniących nas kwestii, i dlatego łatwiej o Gabrielę niż Gabriela w opowiadaniu.
Wytwórnia Macy,
nie rozumiem, co ma Twój komentarz do problemu, który poruszyłam.
A zwierząt do tego nie mieszaj. Nie na darmo gatunek nasz nazywa się „Homo SAPIENS.”
Mój komentarz ma to do problemu że próbuje usprawiedliwić mężczyzn ich rolą w ewolucji. Uważasz że ludzie nie mają nic ze zwierząt? Widocznie nasze zdania na ten temat są różne… różnorodność jest też bardzo potrzebna, mam wrażenie że nie polubiłaś mnie za mój wpis, wybacz że zrobiłem złe wrażenie, obiecuję poprawę.
@Wytwórnia
No żesz, a ja myślałom że „psychoewo” już wymarło. Po pierwsze primo, wiesz, że są kobiety, które zupełnie „normalnie” podniecają się różnymi rzeczami, nie tylko porno, ba, mogłobym założyć się, że większość. Nie wiem też co mają do tego narzady rozrywkowe i jak się one podłączają do mózgu. Owszem, znam powiedzenie, że komuś sperma mózg zalała, ale dopóki nie mówimy o wyjątkowo popieprzonym filmie gore, to jest to metafora.
Zwierzęta… owszem, pod niektórymi względami. Ale nawet na tym gruncie człowiek postępuje nietypowo, wisz, na ten przykład nie ma u ludzi okresu rui (*nie ma*, bez względu na bzdury i pobożne życzenia niektórych „specjalistów” w internetsach), najprawdopodobniej nie ma feromonów (to znaczy że sprzedawcy płynów „uwodzących zapachem” też używają metafory, tudzież kłamliwej reklamy). Te dwa wspomniane czynniki są w stanie sprawić, że na ogół sensownie „zaprogramowane” zwierzęta „głupieją”, na szczęście raz na jakiś czas. Ludzie nie „głupieją”, za to są zajebiści w wyszukiwaniu krzywych analogii do innych linii ewolucyjnych (z jakiegoś powodu nigdy nie powołują się na jedyną linię z którą mają cokolwiek wspólnego, czyli na szympansy karłowate) i robieniu z tego uzasadnienia łamane na usprawiedliwienia zachowań nieakceptowalnych.
I jeszcze raz do znudzenia. Nie ma specjalnego połączenia nerwowego między jądrami a mózgiem (aby być całkiem dokładne, połączenia nerwowe są, ale nie służące do wyłączania myślenia) wyłączającego myślenie, ani też żadna „natura” nie przecięła takowego kabelka podstępnie u kobiet. Tekst o dekoncentrujących cyckach zdarzyło mi się usłyszeć od kobiety (homo, ale w żaden sposób nie „męskiej”, cokolwiek mogłoby to oznaczać), więc mam anecdata obalające twoją tezę.
Jak rozumiem, ta „ciekawostka” wyssana z małego palca lewej nogi miała usprawiedliwić molestujących oblechów. No więc nie.
Zanim ktoś to powie w innym kontekście, są kobiety które molestują. Facetów, inne kobiety. Paru Gabrielów też by się znalazło w tym świecie. Jednak statystyki pokazują wyraźnie, że z całym szacunkiem dla Gabrielów* i Gabrieli molestowanych przez kobiety, ich historie plasują się w granicy błędów statystycznych, co nie oznacza bynajmniej, że molestujące są jakkolwiek mniej obrzydliwe od molestujących i nie powinna je spotkać za to kara. Conajwyżej wynika z tego jedynie tyle, że nie ma sensu *systemowo* zajmować się problemem molestowania przez kobiety, bez względu na to, ile kiepskich filmów na ten temat nakręci Zanussi.
*) Tak na ironicznym marginesie, statystycznie rzecz biorąc, Gabriel ma większe szanse być jednak molestowanym przez facetów. Niekoniecznie zresztą przez homo.
Nie no nie będę dyskutować bo nie jestem aż tak mądry i sprawny, ale mam posmak że mężczyźni według Was to jakiś wybrakowany gatunek. https://www.youtube.com/watch?v=mk2TrDkwNMQ minuta 13.00 mniej więcej tutaj jest opisany eksperyment o którym mówiłem. Przyznaję, swoimi słowami opisałem wyniki tego eksperymentu, nie jestem tak elokwentny jak by się chciało, to nie powód żeby mnie rozstrzeliwać, tym bardziej że szczerze podoba mi się styl tego blogu, postać autorki oraz poruszane tematy.
Wytwórnio, mężczyźni zachowujący się jak ci opisani przeze mnie powyżej to owszem, jest wybrakowany gatunek.
Nie wiem, gdzie wyczytałeś, że rozciągam ów mało pochlebny osąd na całokształt męskiej populacji. Być może nie zauważyłeś tego w moich poprzednich postach, ale pasjami uwielbiam mężczyzn.
Myślących.
Long Story Short: jestem niemożebnie rozseksioną jednostką. Za zgrabnie uformowanym męskim tyłeczkiem obrócę się na ulicy. Ale żeby gwizdać, zaczepiać, macać?…Jakoś mi taka myśl w głowie nigdy nie postała.
Obniżanie oczekiwań wobec męskiej płci, tłumaczone jakimś mitycznym połączeniem między mózgiem a jajami – to dopiero jest brak szacunku do mężczyzn jako ogółu.
Mnie osobiście nigdy nie przyszło to do głowy, zaczepianie, ale mam znajomego który mieszkał w Hiszpanii i tam się trąbi na ładne laski na ulicy, no i on mówił że na początku był oburzony, ale raz postanowił spróbować zatrąbić, no i od tej pory trąbił, no i co więcej uważał że laskom się to trąbienie podobało, był niczego sobie przystojniakiem. Ja sam w młodości byłem niezłym ciachem i spotkałem się z kilkoma zaczepkami, ale to za granicą. Tak, piszę trochę bez ładu i składu… w temacie zaczepek
#najmniejszezdziwienieświata, że niektórym „laskom” podoba się, że są zaczepiane. Problem w tym, że nie wszystkim, a niestety zwykła uprzejmość nakazuje ograniczyć się w stosunkach społecznych, zwłaszcza z obcymi ludźmi, do najbardziej akceptowalnego minimum. Z tym podobaniem się też bywa różnie, część chciałaby pewnie powiedzieć „spierdalaj”, ale boi się reakcji środowiska, tudzież urażonego zaczepiacza, który bardzo często nie tylko góruje nad nią fizycznie, ale jeszcze jeśli postanowi zachować się nieakceptowalnie, może liczyć na kompletną obojętność tłumu (bo po co się stawiała, ubyło jej od tego że ją za tyłek złapał?). Kobiety stawiające się facetom są też często obiektem ataku tych kobiet, które zaakceptowały to, ze „jest jak jest”, a czasem nawet czerpią z tego mniejsze bądź większe korzyści.
Trąbienie jest względnie nieszkodliwe, aczkolwiek irytujące (bez względu na to, czy jest się obiektem trabienia czy nie), osobiście wolę ciszę. Ale nie o trąbienie tu chodzi, tylko o całokształt, taki jak obmacywanie obcych było nie było osób, czy wersje ekstremalne opisane przez autorkę. Plus, nie uważam wprawdzie że istnieje uniwersalny efekt „równi pochyłej” czy „kuli śniegowej”, ale tutaj akurat ma on zastosowanie — skoro wolno zaczepiać obce osoby, to czemu nie „zaczepić” ich bardziej?
Trochę boję się Twojego gniewu Jima, powiem więc tylko że próżność to cecha ponad podziałami płciowymi, a klakson oznacza „jesteś piękna”, dlatego to się może podobać. A pięknym uciśnionym serdecznie współczuję, tym bardziej teraz gdy dociera do mnie z większą siłą jak czuje się taka osoba.
Jasne, bo faktycznie baby to można traktować jak szmaty, przecież one powinny to uwielbiać. Wrrrr, lekko mnie zagotowuje takie podejście. Jak szmatę, to można kobietę potraktować w łóżku, jeśli lubi. A od obcych kobiet na ulicy wara! Co innego powiedziany z uśmiechem i w miły sposób komplement, a co innego chamska zaczepka i osaczanie kobiety. Naprawdę, trąbienie, gwizdanie i niewybredne uwagi z obleśnym uśmieszkiem to NIE JEST danie wyrazu swojemu uznaniu dla urody, to jest chamstwo w czystej postaci. Jeżeli się komuś jeszcze wydaje, że kobietom to pochlebia, to uświadomię: nie, nie pochlebia – albo raczej: macie małą szansę, że traficie na taką. Poza tym takie nachalne końskie zaloty powodują poczucie zagrożenia, ba – często to JEST zagrożenie – bo kto wie, do czego posunie się grupa facetów na ciemnym osiedlu? Nachalność ze strony obcych, najczęściej zupełnie nie w moim typie, serio nie jest żadną atrakcją, powoduje uczucia zgoła niemiłe – obrzydzenie i niesmak, niekiedy połączone z obawą. Naprawdę myślisz, że masz prawo do łap na tyłku kobiety tylko dlatego, że ten tyłek jest ładny?
Przekazuje co opowiadał mi znajomy, bardzo fajny i kreatywny człowiek, robił genialne projekty graficzne. W Hiszpanii wszystko jest inaczej oni w innych sytuacjach są śmiali i nieśmiali niż w Polsce. Pozostaje mi życzyć wszystkim pięknym paniom takich dowodów uznania ich urody jakich pragną i to czyniąc oddalam się po gumnie z lekka wymachując moją trollową maczugą.
Maca, spory o teorie ewolucji, zwierzęcość itd. to zupełnie co innego. Myślę, że problem leży w ekspresji, w okazywaniu tego co czujemy na widok osoby, lub w kontakcie z nią. Dlaczego świat tak krzywdzi mężczyzn, że dopuszcza i usprawiedliwia zachowania ostentacyjne. Nie jestem w stanie uwierzyć, że trąbienie za mną, wpadanie na słupy, głośne komentarze, nagła potrzeba przedefilowania, potknięcia się, podniesienia poziomu głosu, obniżenia tembru,w skrajnym przypadku smarknięcia, buczenia, narażenia się na śmieszność,a mnie na stres , jest dla mężczyzn przyjemna. Myślę, że kulturalne zachowanie, pomimo różnych ról, jakie nam przypisano, jest miłe dla każdego. Wszystko, absolutnie wszystko jest także kwestią stylu
Ale jest wiele przejawów nierówności płci, wiele z nich jest totalnie wdrukowane w kulturę i to nie zniknie, zawsze będzie obecne, w efekcie – podświadomie, musielibyśmy zmienić wszystko, wierzenia, historię, środki porozumiewania się. Trzeba walczyć żeby nasze dzieci żyły w lepszych czasach. Ja mężczyzn „usprawiedliwiałem” dla równowagi sił tutaj, w istocie zawsze kibicowałem kobietom bo są słabsze i represjonowane, wychowałem się w domu tyranizowanym przez ojca w którym wiecznie spiskowaliśmy z matką i siorą więc niech to posłuży jako tło.
Rozumiem, tylko czy warto się z tym obnosić?
Może nie potrafię tego dobrze sprecyzować w słowach ( inna kultura językowa)… Chodzi o to , że ostentacyjne zachowanie wyrażające potrzebę zaprezentowania się, zwrócenia na siebie uwagi ( choćby nawet wulgarne) częściej zdarza się mężczyznom… I to uwłacza ludzkiej godności, godności mężczyzny…Nina ma rację, naprawdę nie jesteśmy zwierzętami, naprawdę. Ja nie mam ogona, czterech łap i nie sikam jak mi się zachce od razu gdzie popadnie, nie oblizuję współtowarzyszy, nie upijam wody z kałuży i nie paćkam sobie mordki w kupie na trawnikach…a także nie gwiżdżę, nie ślinię się i nie wykrzykuję na widok atrakcyjnego chłopaka, nie komentuję głośno jego namiętnego wzroku ( może wcale nie ma ochoty, tylko gorączkę sezonowo grypową, z tego też człowiek robi się gorący tu i tam), nie daję upustu publicznego ani temu i tamtemu…Pomimo różnic odczuwamy potrzebę godnego i estetycznego życia, nie wolno mężczyźnie pozwalać na zachowania poniżej jego godności, narażać go na wstyd i zezwierzęcenie w imię żadnej kultury. To nie jest samiec rozpłodowy, a my nie jesteśmy zamkniętymi w wieży księżniczkami, które podniecają się męskimi odgłosami walki. Chcemy sie z wami spotykać w publicznych miejscach na ogólnie pojętych zasadach : nie czyń drugiemu co tobie nie pachnie…a w intymnych… próbować dogadać się za pomocą specjalnie dobranych kodów i od tego gapiom wara!!! Tam, gdzie wchodzi patologia, Maca, zaczyna się inny temat. Znęcanie się nad czlowiekiem fizyczne to inny obszar, podlega pod czynności prawne, nadużycia zdarzają się po obu stronach…i są wynikiem problemów, którymi powinni zajmować sie specjaliści od patologii..
Jednak odpowiem, mężczyźni częściej są chamami i oblechami, zgadzam się, ale żyjemy w takim systemie, kobiety za to częściej są np. dziwkami, czy uważam że to źle świadczy o ich naturze? broń boże, po prostu taki jest system. Mężczyzna – Bóg, mężczyzna wykonuje pierwszy krok, mężczyzna stawia drinka, mężczyzna obserwuje lap dance, mężczyzna na reklamie jest ekspertem.
A teraz koncertowo pogrążę się w Waszych oczach i wylejecie na mnie wannę heitu. Mi wcale nie jest z tym dobrze, wolałbym gdyby było odwrotnie, byłoby super gdyby Bóg była kobietą, gdyby utarło się że kobieta wykonuje pierwszy krok i tak dalej, wolę być uciśnionym niż po stronie jedynie słusznej. Proszę, powiedziałem to po czym zabieram mój kosturek i wracam na mokradła (jak każdy troll)
Dobra to zamykam się 🙂
Innymi słowy, trollujesz. Tak myślałom (piszę z uśmiechem, ale mam alergię na emotki, więc nie wstawię).
Myślę, że facetom nie jest potrzebna „równowaga sił” na jakimś mało znanym blogu, zwłaszcza że w życiu mają zdecydowaną przewagę. I masz rację, że trzeba, może nie koniecznie walczyć, ale zmieniać na pewno. Część facetów też na tym skorzysta, śmiem twierdzić że spora, bo nie wszyscy są i pragną być „samcami alfa”. A obecny „układ” tylko dla takich jest korzystny.
I nie musisz się mnie obawiać, nie podsyłam wirusów ani nie przeprowadzam ataków gdy ktoś mi podniesie ciśnienie (innych sposobów na zaszkodzenie dyskutantowi którego nie znam i nie mam pojęcia kim jest poza faktem że używa jakiegoś komputera nie potrafię wymyślić). Samo trolluję, ale raczej nie celem „równowagi sił”, chyba że ta jest naprawdę mocno zaburzona i dyskusja zmierza w stronę bezmyślnego hejtu, a tu raczej tego nie zauważyłom.
I masz rację, próżność czasami pozwala zapomnieć o irytacji. Czasami.
Ojej faktycznie może trochę przytrolowałem, nawet siebie o to nie podejrzewałem. Chyba oprócz równowagi sił chciałem po prostu żeby coś się zadziało no i odchorowałem to, mam za swoje, bo mi wszelkie problemy w internecie wsiadają momentalnie na psychologię, przejmuję się, wbijam do głowy itd
Witam,
świetnie Pani pisze o ważnych problemach. Podzielam Pani poglądy. Czy mogę udostępniać Pani teksty na swoim profilu na facebooku? Myślę, że np. ten wszyscy powinni przeczytać. Może z czasem, dzięki ludziom, którzy traktują siebie i innych z szacunkiem, życie w naszym dzikim kraju zacznie się zmieniać na lepsze?
Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za wyrażanie tego co również ja myślę, w tak przekonujący i przemawiający do wyobraźni sposób.
Danuta Gastołek
Pani Danuto, bardzo mi miło. Oczywiście, że proszę udostępniać (tylko nie zapominając o podaniu źródła.) Pozdrawiam!
Oczywiście!
Dziękuję bardzo 🙂
Od początku myślałam, że role zostały odwrócone, tak jak to zostało zrobione na tym filmiku:
https://www.youtube.com/watch?v=V4UWxlVvT1A&list=PLpNcejmNSu4C2AeliSB89bA4dyUkRUYMD
(polecam, również daje do myślenia).
Dobry wpis.
Wszystko to co zostalo napisane bezposrednio dotyczylo mnie. Pierwszy raz (i nie jedyny) na ulicy zostalam klepnieta w tylek właśnie w wieku 12 lat. Do dzisiaj przechodzac obok facetów staram sie isc na tyle daleko, lub zaslaniac pupe torba/reka, zeby w nia nie dostac. A to i tak byly jedne z bardziej lajtowych sytuacji.
Ale jestem kobieta, wiec z zalozenia przesadzam.
Chcialabym sie czuc bardziej bezpiecznie.