Tuż po obiedzie polazłam do lodówki (like Wum does) i znalazłam w niej wielki kawał apetycznie przypieczonej wieprzowiny w ziołach.
– Czy ja mogę to zjeść?
– No nie wiem – zafrasował się J. – To mięcho przyniosła D. Wiesz, ta z firmy. Robiliśmy razem projekt, a potem ja robiłem ją. Nie jestem pewien, czy masz moralne prawo do tej pieczeni.
Ja (żując niefrasobliwie) – What did you say?
On (po dojrzałym namyśle): – W sumie to D. wypiła wino, którą przywiozła mi M. A co tam, żryj.
Monthly Archives: luty 2015
Hipster a Teoria Doboru Erotycznego

Model do składania. Taka minigierka istnieje, jest dostępna tu, o: http://www.dolldivine.com/hipster-dress-up-game.php
Dzisiejsza Młodzież kupuje koszulki zespołów już postarzone. Efekt vintage. Nastolatki hodują brody typu Engels, a chłopy pod czterdziestkę noszą apaszki.
Największym moim problemem jest szablonowość. Zupełnie, jakby opylali ten szajs w zestawach. W promocji. Że jak weźmiesz dekolt, dziarę po sumeryjsku i sznurki na nadgarstkach – to dorzucimy zaczes circa Hitlerjugend w rozkwicie. Wąs idioty. I pingle.
Nie jestem aż takim wapniakiem, by nie umieć dostrzec piękna tam, gdzie jest ono ewidentne. Bywają twarze, których urodę podbija własnie fala typu Hitlerjugend. Bywają nadgarstki stworzone dla sznurków. Trafiają się nawet ładne męskie kostki u nóg (och, jedna para na tysiąc.) Rzadko jednak wszystkie modne chwyty stosowane naraz zdobią właściciela.
Depresja. Jak rozmawiać z czarnym psem
Życie – a zwłaszcza praca – nie poczeka, aż zaczniemy czuć się trochę mniej gównianie. Szanse przepływają mimo jak obłoki. Podjęte w najlepszej wierze zobowiązania bezgłośnie stają się zaległościami. Wszystkie „obiecałaś”, „powinnaś” i „trzeba” piętrzą się w zastraszającym tempie – podczas, gdy ty, zgnieciona jak papierowy śmieć siedzisz w kącie, starając się nie być. Rozmiary tej wieżycy obowiązków zaczynają górować nad tobą nie mniej niż cień psa. Trzeba się bronić, kochani. Zanim ten cień nas pogrzebie.
Co on ma na myśli, kiedy mówi, że…czyli zagubione w przekładzie
Nie wierzę w te wszystkie pierdoły rodem z pokupnej pop-psychology: że mężczyźni są z Marsa, zaś kobiety ze Snickersa. Że niby chłop to konkretne jest stworzenie, wicie, z natury małomówne i jak już paszczę otwiera, to w jakimś praktycznym celu. Zaś my, nieszczęsne nosicielki żeńskich gonad – świergolimy jak nakręcone od świtu do zmierzchu, o wszystkim i o niczym zgoła. Bez miłosierdzia i bez chwili przerwy. Po prostu aby myśleć, musimy jednocześnie kłapać różanymi usty. Nie. Nie. Zbyt wielu spotkałam panów tkniętych przez tzw. goniosłowomatyzm*, żeby dać wiarę tym prymitywnym rozróżnieniom.
Daj se siana, wojowniku światła
Co takiego złego jest w byciu starającym się średniakiem? Nie będziemy wszyscy Cioranami czy innymi Johnami von Neumannami, co odmienili oblicze ziemi (tej ziemi). Na opuszczających rokrocznie posępne szkolne mury czekają (w najlepszym razie): posady księgowych, budowlańców, pracowników rozmaitych usług, właścicieli małych i średnich biznesów. To nie są zawody, w których fantazja ułańska tudzież skłonność do bycia Wbrew Regułom przydaje się nadmiernie.