Ta lektura złapała mnie za kark i powlokła gołą dupą po betonie. Tekst ukazał się na portalu Dzika Banda, ale jako że jestem z niego bardzo zadowolona, to zapodaję i tu. Smacznego.
Koka jest krwią Warszawy, matką boską i przebaczeniem grzechów, powiada nam bohater. Jest też symbolem luksusu, społeczną kompulsją. Raczą się nią ci, którzy osiągnęli sukces i ci, którzy wciąż starają się cokolwiek osiągnąć. Ci, których stać i ci, których nie stać też. W Warszawie Żulczyka nikt nie będzie bezpieczny.