W tak zwanym międzyczasie

Milczałam przez cały luty*, który był dla mnie miesiącem straszliwym. Może opowiem o tym co nieco, jak już zbiorę siły. A może nie.

Już od jakiegoś czasu (od kiedy wykonałam ten desperacki skok i poszłam na terapię) mam mocne wrażenie, iż życie i koleje jego to bieżnia na siłowni, z której nie mogę zejść. W efekcie drepczę desperacko w miejscu tylko po to, by nie zaliczyć gleby i nie przydzwonić zębami w podłogę. Nie zawsze mi się udaje.
W tym roku mi się nie udało.

Jest coś głęboko zniechęcającego w fakcie, iż rzeczywistość nie daje nam ani dnia wytchnienia, ani chwili na to, by się zatrzymać i w spokoju naprawić rzeczy najważniejsze z ważnych, których chroniczna awaria doprowadziła nas do klęski na każdym możliwym froncie. Terapia ma swoje prawa; szybciej nie będzie. Możemy sobie być kłębkiem bólu i resentymentu, jeśli chcemy. A tymczasem trzeba zapłacić rachunki.

Nie dostałam zwolnienia lekarskiego na doprowadzenie się do stanu używalności.

W efekcie szukam pracy, choć czuję się przy tym, jakbym wskakiwała do pędzącego pociągu. Ludzie nie powinni wskakiwać do pędzących pociągów. Niemniej sympatyczna w teorii reguła stacji, na której się spokojnie czeka, aż ten właściwy nadjedzie – w moim przypadku nie sprawdziła się wcale. Mogę dalej skupiać się na leczeniu tego, co leczenia się domaga albo mogę nie zostać bezdomną. Tak to mniej więcej wygląda. Tertium non, kurwa, datur.

Wyrzuciłam dziś koszulkę po byłej miłości. Po prostu wcisnęłam ją do kosza, prosto w obierki. Pewne rzeczy są już zupełnie martwe, tak martwe, jakby nigdy nie zaistniały. Pora się z tym pogodzić.

To maleńki sukces, ale zawsze sukces.

Życzcie mi powodzenia.

* Od czasu do czasu udzielając się na swoim fanpage’u na fejsie. Jeśli kto pragnie pozostawać w kontakcie także podczas moich przerw od tych tu elukubracji, to zapraszam serdecznie: https://www.facebook.com/ninawumblog/

11 thoughts on “W tak zwanym międzyczasie

  1. To jest w tym wszystkim najgorsze, że świat, życie, nie zatrzyma się, żeby poczekać, aż się wyleczymy, podniesiemy, dojdziemy do siebie. Mam tę bolesną świadomość już od paru lat, odkąd nagle moje życie zawaliło się na wszystkich frontach i straciłam wszystko, a świat nie zwolnił nawet na sekundę, wręcz przeciwnie, mam wrażenie, że wręcz przyśpieszył…
    Rozumiem Cię bardzo dobrze, choć nie wszystko, przez co przechodzisz, jest mi znane z autopsji… ale wiele z tych rzeczy tak… Trzymam za Ciebie, z całego serca, żebyś nie przestawała się podnosić, żebyś nie dawała za wygraną… Jak Rocky Balboa, „(…) it’s about how hard you can get hit and keep moving forward…” Ja w Ciebie bardzo mocno wierzę, Nino! P.S. Z bieżni na siłowni kiedyś SPADŁAM, dosłownie- zawsze wiedziałam, że siłownia to nie jest bezpieczne miejsce! P.S.2 Gratuluję pozbycia się koszulki- wiem, jakie to dla Ciebie musiało być Ogromne…Zobaczysz, że teraz już będzie łatwiej.

    • Dziękuję. 🙂 Wiesz, to stara, dawno zakrzepła blizna była. Zastanawiające, jak takie rzeczy potrafią się latami za człowiekiem ciągnąć.

  2. „Nie dostałam zwolnienia lekarskiego na doprowadzenie się do stanu używalności”
    No i bardzo dobrze. Niby kto miałby za to płacić? Podstawa to uwolnić się od socjalutopijnej mentalności, że mnie się należy, etat, zasiłek, zwolnienie, socjal i państwowa służba zdrowia. To właśnie, że nie dostałaś zwolnienia i sama sobie musisz poradzić uratuje cię. To zabezpieczy Cię od użalania się nad sobą i zmusi do działania.
    Zadziała niezawodnie instynkt samozachowawczy. Jest to doprawdy wyzwalające doświadczenie.
    Od 8 lat samotnie wychowuję trójkę dzieci. Nie pracuję na etacie, bo nie ma jak. Nawet nie mogę myśleć o etacie. Najmłodsza córka jest chora na autyzm. Nie dostaję żadnej pomocy na córkę. Nie należy mi się. Nie biorę zasiłków ani zapomóg bo również nie należą mi się. Od ośrodków pomocy społecznej trzymam się tak daleko jak mogę. Ze względu na ryzyko utraty dzieci. Wiem, o czym piszę. Sama prowadzę dietoterapię i terapię i głęboko wierzę, że uda mi się córkę z tego wyciągnąć. Mamy naprawdę wspaniałe efekty. Jestem zmuszona do działania, walczę, w tej chwili może uda się córce od września załatwić terapeutyczne przedszkole. Płatne, oczywiście. Do tego muszę również dbać o potrzeby starszych dzieci, żeby nie odczuwały, że ich potrzeby są mniej ważne.
    Pracuję więc nocami, na umowę o dzieło. Bez ubezpieczenia. Bez pewności stałych dochodów. A rachunki, jak słusznie zauważyłaś, trzeba płacić.
    Kocham każdy swój rachunek. Bo zmusza mnie do tego żeby wstać z łóżka i działać.
    ” Przyjmujcie z wielką radością różne doświadczenia, jakie was spotykają. Wiedzcie, że próba waszej wiary rodzi wytrwałość. A wytrwałość niech was prowadzi ku DOJRZAŁOŚCI”
    https://www.youtube.com/watch?v=AbqbVybEpWM polecam gorąco.

    • Słuchajcie, miłe osoby, polemizować nie trza. Ja ten komć zostawiam jako świadectwo, czemu w Polsce jest tak chujowo i ciężko żyć osobom, które nie radzą sobie z czymkolwiek. Ale korwinizm nigdy nie był moim ulubionym kierunkiem w sztuce, a kołczing także nim nie jest. Zatem Ciotka Patrzcie Jestem Zajebista więcej tu nie wystąpi.

      • I dobrze. Nie dałam rady doczytać do końca, gdzieś po trzecim zdaniu zrobiło mi się niedobrze. Trzymaj się Nino, luty to najgorszy miesiac roku, widać nie tylko dla mnie. Ściskam pocieszajaco ❤️

    • @M AMA
      O, jaki piękny przykład neoliberalnego syndromu sztokholmskiego, normalnie oprawić w ramki i na Wikipedię.

      Właściwie chciałoby się napisać, że we wszystkich cywilizowanych krajach pomaganie tym, którzy znaleźli się w trudnej sytuacji, żeby mogli się spokojnie wyleczyć i doprowadzić do stanu, w którym będą mogli pracować, jest normą, bo poszukiwanie pracy i ogarnianie nowej pracy przez człowieka chorego jest bez sensu na wszystkich możliwych poziomach, ale obawiam się, że osoba próbująca leczyć autyzm dietą i tak jest za głupia, żeby to zrozumieć.

      • „A w ogóle to twoja wina, że cierpisz na autyzm, bo unikasz słońca i jesz za dużo cukru rafinowanego. Bierz życie w swoje ręce! Nie bądź roszczeniowy, nie oczekuj od nikogo pomocy.”

  3. Dżizaz Krajst. To nie była gorzka ironia?! To nie troll sążnisty?!
    Potwierdza się, że w Interneciech zawsze się zdarzy tekst na wprost nieodróżnialnyod parodii. Aaargh.

    Wumie, trzymam kciuki; liczę na to, że jak najszyciej dojdziesz do momentu, kiedy leczenie i praca i satysfakcja będą rzeczywiście „i” a nie „rozłączne lub”. To naprawdę powinno być wsiadanie na stacji a nie napad na pociąg.
    Jeśli po wywaleniu jest Ci lepiej – super. Tak trzymać. (Sama wykasowałam pewien numer teleonu po dziesięciu latach. Lżej się zrobiło.)

    Sama we wtorek idę do psychoweta, bo mi serotonina wyciekła.
    A za Ciebie trzymam kciuki.

  4. Nino, jeśli chcesz uzyskać względny spokój wobec rachunków do czasu gdy znajdziesz nową pracę, to chętnie się z Tobą podzielę fajną opcją, którą własnie testujemy – jesli możesz, napisz mcobelto@gmail.com
    nie wiem do końca jak ta praca dziala w praktyce, wiec nie chce siać spamu publicznie
    uściski
    trzymaj sie

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *