Nie mamy żadnego wpływu na to, jak jesteśmy postrzegani przez innych.
Za szkody powstałe z tego tytułu wszechświat nie odpowiada.
Dziś dojebano mi z prawa a z lewa. Nader sympatyczny, żywo myślący pan, z którym umawiam się na figle ludzi dorosłych pisze mi tak: „Przyznam, że jako kobieta inteligentna i wyzwolona(…)jesteś dla mnie wyzwaniem.”
Kilka godzin później słyszę – od kogoś, komu nie mam powodu nie wierzyć – że ludzie się mnie Boją. Gdyż mój styl komunikacji jest pasywno-agresywny.
Dotąd wychodziłam z założenia, że mówię, co myślę.* A jeśli kogoś rozboli od tego część tylna, to znaczy, że ma za miętką.
Ale – pasywno-agresywny? To jest takie gówno, które uprawiają jednostki tchórzliwe. Jakieś podstarzałe mentalne pensjonarki płci obojga, ciężko dręczone syndromem niedopchania, a nie ja. Ja bywam agresywna wyłącznie bezpośrednio. Taką miałam nadzieję.
Przyznaję, iż ręce mi opadły. Od dwudziestu lat w pocie czoła uczę się funkcjonować wśród ludzi. Gdyby to była siłownia, to bym już miała bicepsy jak Szwajceneger.
A tymczasem wychodzi na to, że miast obracać mocarną swą szwajcenegerową dłonią kołowrót (pamiętacie tę scenę z „Conana”?) drepczę w miejscu. Przy okazji strasząc braci/siostry w rozumie.
Zastanawiam się, czy kosmiczny wysiłek translatorski, jaki będę zmuszona podjąć (przekładanie tego, co chciałam powiedzieć na styl, który nie Przestraszy nikogo) jest wart zachodu. Może czas się pogodzić z tym, iż Nie Umiem W Ludzi, już się nie nauczę i powinnam zamknąć konto na fejsie. (Dramatyczna muzyka.)
Wciąż czuję się karana za to, jaka jestem. Przez całe życie. Raz po raz.
*Poza sytuacjami, w których nie posłuży to niczemu poza ewentualną czyjąś przykrością. Wtedy zamykam dziób.
No niestety mam to samo. Droga dedukcji i obserwacji otoczenia doszlam do wniosku, ze:
1. nigdy nie wiem co komu zrobi przykrosc. Ludzie odbieraja dziwne rzeczy jako przykre.
2. ludzie odbieraja pewnosc w wyrazaniu wlasnych opinii jako agresje. Moze to wynika z tego, ze dobitne osady wykluczaja dyskusje?
Obawiam sie, ze nigdy sie nie naucze lagodniejszego stylu komunikacji, bo wszystkie proby powodowaly u mnie szczekoscisk, sztuczne szczebiotanie, bol miesni twarzy i bol duszy.
Jedyna rada jaka widze, to powstrzymanie sie od wypowiadania opinii. Ale wtedy mam wrazenie, ze pekne. 🙁
Jot, no proszę, jest nas więcej.”ludzie odbieraja pewnosc w wyrazaniu wlasnych opinii jako agresję” -zapewne tak właśnie jest. Inna rzecz, że Więdnącego Hiacynta, który przeprasza, że w ogóle śmie mieć jakąś opinię – nikt nie traktuje serio. A poza tym ja zaprawdę nie pierdolę się w tańcu. A rzecz często ma miejsce w sieci, gdzie brak nadbudówki z tzw. komunikacji niewerbalnej ułatwia odebranie moich wypowiedzi jako ostrzejszych, niż są w istocie.
Hmm, a poprosiłaś o doprecyzowanie? Może przez „styl pasywno-agresywny” rozumiecie zupełnie odmienne rzeczy?
„Dotąd wychodziłam z założenia, że mówię, co myślę. A jeśli kogoś rozboli od tego część tylna, to znaczy, że ma za miętką”
– taki styl komunikowania się może sprawiać, że niektórzy będą się powstrzymywali od wypowiadania swoich poglądów obawiając się wejść z Tobą w konfrontację, może o to chodziło tej osobie? Ale to jest dokładne przeciwieństwo pasywnej agresji…
„To jest takie gówno, które uprawiają jednostki tchórzliwe. Jakieś podstarzałe mentalne pensjonarki”
– mnie pasywna agresja kojarzy się raczej z zachowaniem ludzi, które są zbyt grzeczni i dobrze wychowani, żeby komuś wyjechać w oczy z brutalną prawdą, ale też nie potrafią przełknąć własnej złości, więc się nadymają i duszą we własnym sosie, a spytani, co się stało, odpowiadają z kwaśną miną „nic”. Niekoniecznie chodzi o tchórzliwość, niektórzy mają po prostu wpojone, że złość czy gniew w relacjach międzyludzkich należy za wszelką cenę tłumić i ukrywać, albowiem tak zachowuje się człowiek Dorosły.
„Może czas się pogodzić z tym, iż Nie Umiem W Ludzi, już się nie nauczę i powinnam zamknąć konto na fejsie”
– daj spokój, nie ma ludzi idealnych i nie ma jednego „normalnego”, uśrednionego stylu komunikacji, a bycie lubianym przez wszystkich to niedościgniony ideał. Dodałabym jeszcze, że wszelkie uwagi „diagnostyczne” wygłaszane przez bliźnich można na wstępie podzielić przez 10, bo nikt Cię nie obserwuje przez 24 h na dobę, a człowiek w rozmaitych kontekstach zachowuje się różnie.
Agnieszka, Ty masz to wyważenie, którego mnie brak. 🙂
No ponoć się boją. Przykre to, bo zapewne w efekcie odstraszam ludzi nieśmiałych i delikatnych – czyli takich, których z założenia Lubię i odstręczać bym nie chciała. To buce niech trzęsą portkami.
To bliźnie akurat zna mnie dość dobrze. Inna sprawa, że umie w ludzi bezkolizyjnie owo bliźnie. Ma daleko więcej wyrozumiałości. I spokojniejszy od mojego temperament.
Rzadkie egzemplarze wysoko uzdolnione społecznie są raczej wyjątkiem, niż regułą. I wątpiłabym w ich stuprocentową kompetencję, jako, że jak widać na żywym przykładzie, im też się zdarza kogoś niechcący zranić.
Nie sądzę, żebyś odstraszała 🙂 Mogą się co najwyżej powstrzymywać od wypowiadania w Twojej obecności opinii, które mogłyby doprowadzić do płomiennej dyskusji, jeśli czują, że nie mają na taką dyskusję chęci.
No wlasnie o to powstrzymanie chodzi, poniewaz prowadzi do zaniku konwersacji. To przykre gdy ludzie nie chca z toba rozmawiac, bo boja sie ze cos chlapniesz, narzucisz wlasne zdanie lub nie dopuscisz innych do glosu. Zreszta, bez wzgledu na powod.
O, to to.
W ogóle przejść przez życie bezkolizyjnie to potrafi mało kto. Okazjonalne zgrzyty nie oznaczają zwykle nic poza tym, że nastąpił okazjonalny zgrzyt.
Cześć Nina:) no tak od jakiegoś czasu tu wpadam od Twoich komentarzy z bloga Marii 😉
i powiem krótko- pogięło. B. przykre, ale pogięło. Umiesz w słowa. Umiesz fajnie, ładnie, dobrze i przyjemnie. Umiesz jak dorosła. Czyli najlepiej. Nie agresywnie i wcale a wcale nie pasywnie.
Tylko wytykanie ludziom syndromu „niedopchania” tak nie do końca 😀 , bo wiesz to często w dyskusjach argument taki poniżej pasa. 😉 Choć rozumiem:)
Jeśli mogę jeszcze? Nie wart zachodu ani wschodu. Chyba, ze właśnie w edukacji chcesz bardzo, ale moim zdaniem inne rzeczy z tego tytułu „wysiądą”. (Bo weź tak ucz- potem chcesz do domu odpocząć 😉 ) Z doświadczenia piszę, może źle?
Moim zdaniem umiesz w ludzi tylko kwestia jakich?
Ja nie mam wielu lepszych doświadczeń niestety, ale nie przeszkadza mi to widzieć, że można inaczej czy też, że jesteś naprawdę fajną osobą kt spokojnie na luzie dogada się z kim zechce.
No! 🙂
Cześć, Joanno. Miło mi, że zdecydowałaś się przerwać milczące lurkowanie. 🙂
re: niedopchanie – tak, wiem, niska piłka. Postaram się nie.
re: czy warto się starać? Kiedyś byłam całkiem pewna, że jeśli kto ma problem ze społeczeństwem – to w istocie on sam jest problemem i powinien się Dopasować. Teraz już nie jestem taka pewna. Społeczeństwo, które nas otacza zagłosowało na PiS. T_T
Żeby nie było – mnie się Dopasować nie udało nigdy. Osiągnęłam tyle, że potrafię zachować jakie takie standardy współżycia społecznego (jeśli się bardzo skupię i będę mamrotała Zasady pod nosem.) Na domiar złego posiadam emocjonalność dziecka. Jak kocham, to na zabój, jak cierpię, to całym organizmem. To nie sprzyja wyważeniu sądów. Z trzeciej strony: być może odstraszam ludzi, z którymi mogłabym się zaprzyjaźnić. To poważna strata.
Pomyślnych dorosłych i dzieckowatych figli w nowym roku, życzy całkiem wystraszony Kruk.
O witaj Kruku! Jakżeś tu trafił? 😀 (Ciebie to o strach jako żywo nie podejrzewałabym.)
Dręczy mnie strach, że zacznę się bać. A trafiłem swobodnie surfując w sieci. Poliblogoria normalnie.
Teeeż podobno odstraszam. I do tego patrzę na ludzi z pogardą. I sprawiam wrażenie wyniosłej, pedantycznej, zbyt dobrze zorganizowanej. Pewnie czuję się lepsza od wszystkich.