Jestem za stara. I kocham ten stan.

Za stara by wciskać się w buty, w których moje stopy płaczą z bólu. By obnosić fryzurę, która wcale mi się nie podoba, bo misiu zawsze marzył o naturalnej hipisce z konwaliami w niefarbowanych splotach. Za stara, by słuchać opinii odnośnie własnej osoby, o którą nie prosiłam.
Lecz nade wszystko – za stara, by choć na moment pomylić czyjeś roszczenia z własnym obowiązkiem. To wspaniały stan, który zalecam każdemu.

Wiecie Państwo, co jest najwspanialsze w oficjalnym opuszczeniu grona Dziewcząt na rzecz grona Kobiet? (Ta, wiem, szufladki niczym w Archiwum Akt Dawnych. Jak każda ponadprzeciętnie bystra jednostka jestem także leniwcem. Korzystam z poręcznych, rzecz spłycających przenośni, ilekroć mogę.)

Najwspanialsze, cne panie i mili panowie – jest to, za jak wiele rzeczy przestaje się dawać faka. 

Lat temu sto, albo i dwieście niezrównana Alicja Majewska śpiewała tak:

„Być kobietą, być kobietą(…)Mieć z pół kilo biżuterii, kapelusze takie duże
i od stałych wielbicieli wciąż dostawać listy, róże.
Na bankietach, wernisażach pokazywać się codziennie.”

W piosence jest też sporo o tym, by „oszukiwać, dręczyć, zdradzać”. Niemniej pozwólcie, że skupię się na bardziej wizerunkowym (słowo rzadkie niczym kupa niemowlęcia, lecz chwilowo nie mam lepszego) aspekcie zagadnienia.

Kobietą – wbrew temu, co twierdzą rozżaleni rzecznicy  maskulinizmu – się nie jest. Ot tak, że szast-prast i gotowe, zadziw swoich gości perfekcyjnym wypiekiem, tylko Doktor Oetker.

Kobietą się człowiek staje. Proces to powolny, bolesny i najeżony przeciwnościami. Losu – oraz tymi, które same sobie pchamy pod ciemię.

Pomijam trudne czasy nastoletnie (czy jest ktoś, kto chciałby wracać myślą do tego Wietnamu?). Tak zwane lata dwudzieste osoby żeńskiej nie obfitują bynajmniej w róże, całusów sto oraz szampana Dom Perignon. Chyba, że się jest Miley Cyrus czy inną kukiełką muzycznych koncernów. A i wtedy obawiam się, iż niewiele nam przyjdzie z tego szampana. Poza ewentualną koniecznością odwyku.

Dorastanie do własnej kobiecości to ciągła szarpanina. Być może nie dla wszystkich. Dla mnie okres między osiemnastym a dwudziestym ósmym rokiem życia przypominał rozciągniętą w czasie walkę z Witalijem Kliczką. Wiecie – że dostaje się w mordę raz po raz, z ponaddźwiękową szybkością i nim się człowiek opatrzy, już klęczy ze zdziwioną miną i hemoglobiną.*Płynącą z ryja. Człowiek oczywiście wstaje, ociera wydzieliny i pełen ufności patrzy w przyszłość. A potem jego cherlawe ciało przelatuje przez ring i miękko uderza w słupek. Ukraiński mocarz zwyciężył kolejną rundę.

Zejdźmyż z tej metafory, nie jest szczególnie utrafna. Witalij to jest vulgar display of power. Natomiast siły, którymi świat działa na bezbronną, miękką (bo jeszcze nieukształtowaną) jednostkę należą do subtelnych a perfidnych.

Zewsząd otrzymujemy komunikaty. Forma ich – mniej lub bardziej kategoryczna. Zaś treść tyczy tego, jakie to mianowicie powinnyśmy być. Wygląda na to, że wszyscy wiedzą to od nas lepiej. Ci wszyscy to: pierwszy (oraz każdy kolejny) chłopak, zaufana a serdeczna przyjaciółka, pan profesor z uczelni, dwaj całkiem atrakcyjni kolesie, których rozmowę podsłuchałyśmy w tramwaju, znajomi ze studiów tudzież skądkolwiek, lifestylowa felietonistka pisma, które czytujemy, zawartość internetowych blogów oraz forów, autorzy ukochanych książek no i oczywiście – nasza własna matka.

Nie zapominajmy o matce. Nikt tak nie wkopie kobiecie jak inna kobieta. Zwłaszcza ta silnie spokrewniona.

Po co ufarbowałaś włosy, ta naturalna szarość była taka szlachetna.

Wiesz co, wolę cię bez makijażu.

Ale nie możesz tak wyjść z domu, wszyscy cię wyśmieją.

Ja na twoim miejscu odpuściłabym sobie mini, kochana.

Tylko szpetne dziewuchy ubierają się w stylu goth, bo myślą, że je wtedy ktoś przeleci, haha.

Nie możesz mieć takich łopat zamiast paznokci.

To naprawdę straszny obciach nosić glany po dwudziestce.

Prawdziwa kobieta nie może obyć się bez beżowego trencza, szkarłatnej szminki oraz pary szpilek.

Co, nie lubisz szpilek? Szkoda, masz takie świetne nogi, wyglądałabyś w nich.

Wiesz co, w twoim wieku kolorowe włosy to już troszkę…no, zresztą, co ja ci będę mówić.

Myśli taka, że jak błyśnie cycem, to już pana boga za nogi złapała.

Myślisz, że jak jesteś ładna to wszystko ci wolno?

Chcesz zwrócić na siebie uwagę mężczyzny – przefarbuj włosy na platynowy blond!

Naukowcy odkryli, że najwięcej propozycji randek dostają rude kobiety.

Trzeba się szanować, dziewczęta, inaczej nikt was nie będzie szanował.

Jeśli pójdziesz z facetem do łóżka na pierwszej randce, uzna cię za dziwkę. Nie mów, że nie ostrzegałam.

No chodź, obejrzyj ze mną to porno. Z czego się śmiejesz?

Twoje stopy są jakieś takie mało kobiece.

Nie mogłabyś zacząć ubierać się w stylu sportowym? No wiesz, obcisłe lajkry, adidaski, te rzeczy.

Tłuste sadło myśli, że jak się oklei transparentami „jestem piękna”, to nikt nie zauważy, jakie toto szpetne.

Znowu tyle jesz.

Te twoje fałdy na brzuchu odbierają mi chęć na seks.

Najgorsze, co się może przytrafić kolesiowi to gruba dziewczyna.

Tak, uważam że jesteś piękna, ale mogłabyś być jeszcze piękniejsza.

Bez urazy, ale wyglądasz w tych włosach jak idź stąd.

Tatuaże są wulgarne.

Znacie ? To posłuchajcie jeszcze tego:

Pijany facet to norma, ale pijana kobieta – istne dno.

Czego się odszczekuje? Nie mogłabyś być milsza?

Gdybyś naprawdę mnie kochała, zrobiłabyś to (tamto.)

Nie, bez jaj, tego nie będę robił.Co ty – zboczona?

Jak można nie lubić dzieci?

Stosunek człowieka do dzieci określa tego człowieka!

Jeśli ty zabiłaś swoje dziecko, to ja nie chcę o tym słuchać.

Jak cudze to usuwaj, ale moje masz donosić!

Nie pyskuj.

Jesteś taka przemądrzała, że się niedobrze robi.

Kobiety nie powinny kląć.

Prawdziwa dama jest powściągliwa w wyrażaniu emocji.

Robię to dla twojego dobra.

Nie da się z tobą normalnie pogadać, zawsze upierasz się przy swoim.

Ja decyduję o tym, kiedy jest czas na seks.

Przecież kobiety nie słuchają metalu!

Cóż, skoro cię nie lubią, musi być tego jakaś istotna przyczyna.

Jaki ty masz w ogóle problem? Wystarczy, żebyś zrobiła to (tamto, sramto).

Nie ma czegoś takiego jak depresja, są tylko leniwi ludzie, którym się nie chce dupy ruszyć.

A czegoś ty się spodziewała? Wszyscy piją!

Czy jak zaprosiłem laskę do domu na seks i ona zasnęła, to mogę kontynuować?

Powinszowania dla autora ostatniego cytatu. Przynajmniej spytał.

Dwudziestoparolatka przesiąka tym wszystkim niczym gąbka kompostem. Co bardziej układne jednostki zaciskają zęby w parodii uśmiechu i prowadzą życie potakiwawcze. Te mniej przystosowane do tego, by ktoś im co i raz wchodził z butami na psychę – zaczynają się gryźć. Do skóry, do krwi, niczym lis złapany w paści. Co wrażliwsze z żalem pytają: „Dlaczego nie możecie zaakceptować mnie taką, jaką jestem?”

A świat na to: ale to taka kosmiczna frajda, pouczać innych! Za chińskiego chu..z niej nie zrezygnuję!

Mijają lata – i szarpanina psychiczna jednostki pod ostrzałem Opinii jakoś traci na sile. Powoli uczymy się, co jest dla nas naprawdę dobre. Uczymy się przecinać bezsensowne wymiany zdań. Nie tolerować, nie przebaczać, nie dawać kolejnej szansy. Nie znosić cudzej bucery w pokorze – tylko dlatego, żeby było miło.  Z chirurgiczną precyzją wycinać z życia osobników toksycznych, wszystkowiedzących. Zapatrzonych we własny pępek niczym muzułmanin w kamień z Mekki. Niezadowolonych, że twoja swoboda bycia rujnuje ich lukrowany cyrk ze Stepford. Zżeranych przez zawiść i kompleksy, które muszą sobie znaleźć jakieś ujście.

Po trzydziestce takich ludzi już wokół mnie nie ma.

Nie ma też wokół mnie tłumu. Akceptuję to. Najprawdopodobniej nigdy go nie będzie. Są nieliczni, ale wypróbowani przyjaciele. Ludzie błyskotliwi, lecz także empatyczni i mądrzy, za których ręczę lewym płucem i pokaźną częścią wątroby. Ich stanowiska zawsze wysłucham, a potem biorę je pod rozwagę.

Reszta świata może się wychędożyć szpadlem.

Jestem za stara na to, by wciskać się w buty, w których moje stopy płaczą z bólu. By obnosić fryzurę, która wcale mi się nie podoba, bo misiu zawsze marzył o naturalnej hipisce z konwaliami w niefarbowanych splotach. By mordować się w tak zwanej seksownej bieliźnie, która kojarzy mi się silnie z najtandetniejszym pornosem. Ja biorę mężczyznę tak, jak stoi: w bojówkach z demobilu, ukochanym starym swetrze czy w koszulce Darkthrone. Jeśli on nie jest skłonny wyświadczyć mi tej samej uprzejmości – najwyraźniej nie było nam pisane.

Jestem za stara, by słuchać opinii odnośnie własnej osoby, o którą nie prosiłam. Za stara, by poświęcać choć minutę tchórzom, co nie wygarną, o co im właściwie chodzi, tylko będą okrężną drogą słać zatrute strzały. Za stara na cudzą pasywną agresję, na cudzy rozpierdol psychiczny. Za stara, by być czyimkolwiek collateral damage.

Lecz nade wszystko – za stara, by choć na moment pomylić czyjeś roszczenia z własną powinnością. To wspaniały stan, który zalecam każdemu.

Mam fryz na krasnoludzkiego zabójcę trolli.

O, taki.

O, taki.

Chodzę głównie w dżinsach dekatyzach, ciężkich butach, za to koszulki me mają dekolt zdecydowanie PG-16. Nie znoszę dzieci, nie lubię psów, nie oglądam debilnych programów w telewizji. Tzw. czasopisma kobiece przeglądam tylko u fryzjera, co mi ten fryz raz w miesiącu obsmycza do pożądanej długości. Klnę jak szewc i wcale się tego nie wstydzę. Znam tyle rozmaitych słów, że umiem świadomie regulować ton przekazu. Jeśli uważam, że mój rozmówca nie ma racji, na pewno mu o tym powiem.

Nie jest mi po drodze z wieloma rzeczami, które nasze społeczeństwo w większości przyjmuje za aksjomat. Nie wierzę w prawdy niepodważalne. Ani w maksymy, zaczynające się od „Prawdziwa kobieta cośtam.”

Jestem autentycznie ciekawa, co to będzie po czterdziestce. Póki co cieszę się chwilą jak nigdy przedtem i łapię wiatr w żagle.

 

 

* Przepraszam za rymy. Słucham ostatnio Fisza w dużych ilościach i stąd to skrzywienie.

8 thoughts on “Jestem za stara. I kocham ten stan.

  1. Hmm, podoba mi się ten wpis, co więcej – cytaty sprawiły, że ulałam się kompletnie. Znam problem. Sama mam chwilowo 25 lat z miechami na plecach, nie jestem już podobno ani stara, ani młoda, ale wiem już od dawna, że toksycznych jednostek należy pozbyć się przed trzydziestką. Mnie udało się to w ciągu roku. U mnie jednak facet ciągnął mnie w stronę bycia kobietą ukrytą, bo przecież zazdrosny, a moja rodzina odwrotnie – widzieliby mnie najlepiej w wersji z tymi nieszczęsnymi szpilkami i karminową szminką.
    Po pierwsze, buty na skandalicznym obcasie niszczą mi królewskie stópki i robią kuku w kręgosłup.
    Po drugie, karminowa szminka wygląda nieco makabrycznie przy mojej białej jak mleko cerze. Ponadto zostawia paskudne ślady na zębach.
    Po trzecie, nienawidzę, NIENAWIDZĘ dzieci i to się nie zmieni. I nie tłumaczę już entej osobie „whyyy”. Odpowiedź zazwyczaj jest w niemiłym tonie: „because fuck you, that’s why” lub też „bo mogę”. Ci, którzy próbują mi z ryjem wyjeżdżać, że zmieni mi się, że głupia jestem, bo młoda, kończą z zamkniętą gębą i bulwem, bo po prostu ucinam dyskusję i odchodzę.
    Noszę glany. Wreszcie mogłam sobie w tym roku pozwolić na dobre glany i z radością je zakładam. Nawet do spódnicy.
    Klnę jak szewc i uważam, że lepiej sobie soczyście zakląć niż przypieprzyć komuś niewinnemu w twarz. Proste. Jak przeszkadza wydelikaconemu uszku – ojej. Tak mi przykro… że aż wcale.
    Jedynie dbam o to, żeby facet u mojego boku wyglądał cokolwiek jak człowiek, czyli żeby chociaż kolory jego ciuchów pokrywały się z jego wizerunkiem, bo nie lubię kiedy ktoś wygląda jakby umierał (a niektóre barwy mają to do siebie, że wyciągają z człowieka wszelkie ukryte choroby). Proste.
    I ja nie mam z tym problemów jeszcze przed trzydziestką. Chcę założyć sutannę do sklepu spożywczego – wyciągam z szafy. Marzy mi się przejść po ulicach z dekoltem do pępka (prezentując mało obfity biust) – robię to.
    I nie widzę w tym żadnego problemu 😀

  2. „Klnę jak szewc i uważam, że lepiej sobie soczyście zakląć niż przypieprzyć komuś niewinnemu w twarz. Proste.”

    Jeżeli masz ochotę bić ludzi, którzy nic ci nie zrobili, to chyba jest to objaw jakiegoś poważnego problemu.

    • A czy ja powiedziałam, że chcę kogokolwiek bić? Nie mam ochoty bić. Dlaczego czytanie ze zrozumieniem umiera…? Napisałam, że wolę przekląć soczyście niż kogoś uderzyć, nie skupiaj się na domysłach, bo cię to zgubi.

  3. Uwielbiam ten wpis w swoim 28 roku życia. Nagle się zorientowałam, że przez ostatnie kilkanaście lat niby wszystko zawsze tak samo a nagle jestem tak bardzo inna.

  4. Uśmiałam się setnie czytając. Zakochałam w Twoich oczach oglądając zdjęcie (magiczne są, przepiękne!). I też czekam, co się zdarzy! Z każdym rokiem jestem bardziej interesującym człowiekiem – hej, patrzmy w przód z ekscytacją!

    Tylko zdziwił mnie fakt, że jakoś nikt nie chce mnie kształtować, albo nawet nie rejestruję takich uwag skierowanych do mnie, może mam taki sposób bycia, że aż strach upomnieć. Czasem gorzej jest, jeśli najgorszy, najwytrwalszy i najpodlejszy krytykant siedzi w Twojej własnej głowie – takiemu, że pozwolę sobie nawiązać do groźnej pierwszej komentatorki, najtrudniej przylać w mordę.

  5. Trafiłam przypadkiem, ale chyba zostanę. Świetny tekst. Jestem już 5 lat po tej magicznej przemianie i powiem tyle: It’s getting better!
    Mówię co myślę, nie boję się oceniających spojrzeń, moje ubrania już nie są przebraniem, nie jestem na żadnej diecie, kocham moje dzieci, ale czasem ich nie cierpię, już umiem spokojnie rozmawiać z własną matką i teściową… Ech, mogłabym tak bez końca. A co do 40-tki… Ponoć po przekroczeniu tego Rubikonu jest jeszcze ciekawiej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *