Hipster a Teoria Doboru Erotycznego

Model do składania. Taka minigierka istnieje, jest dostępna tu, o: http://www.dolldivine.com/hipster-dress-up-game.php

Model do składania. Taka minigierka istnieje, jest dostępna tu, o: http://www.dolldivine.com/hipster-dress-up-game.php


Dzisiejsza Młodzież kupuje koszulki zespołów już postarzone. Efekt vintage. Nastolatki hodują brody typu Engels, a chłopy pod czterdziestkę noszą apaszki.
Największym moim problemem jest szablonowość. Zupełnie, jakby opylali ten szajs w zestawach. W promocji. Że jak weźmiesz dekolt, dziarę po sumeryjsku i sznurki na nadgarstkach – to dorzucimy zaczes circa Hitlerjugend w rozkwicie. Wąs idioty. I pingle.
Nie jestem aż takim wapniakiem, by nie umieć dostrzec piękna tam, gdzie jest ono ewidentne. Bywają twarze, których urodę podbija własnie fala typu Hitlerjugend. Bywają nadgarstki stworzone dla sznurków. Trafiają się nawet ładne męskie kostki u nóg (och, jedna para na tysiąc.) Rzadko jednak wszystkie modne chwyty stosowane naraz zdobią właściciela.

Dzień dobry. Dawno nie było tu niczego lekkostrawnego.

Dziś porozmawiamy o Ciuchach. Zanim wszyscy męscy czytelnicy zrejterują w popłochu – pragnęłabym poinformować, iż nie będzie to post o modzie. Sensu stricto. Poza tym, w centrum moich rozważań pozostanie mężczyzna właśnie.

Wygłaszając osąd na temat czyjejkolwiek stylówki stąpamy po kruchym lodzie. Co prawda tu jest kraj, który sprokurował stronę Faszyn from Raszyn. Po wielekroć przedstawiającą ludzi nie tyle źle ubranych – ile zwyczajnie za biednych, żeby odziać się z jakim takim sensem.  Ilustrowane gazetki dostępne u fryzjera specjalizują się w rozdziobywaniu mniej udanych kreacji gwiazd na strzępy. „Granatowe pantofle do malinowej sukienki, ohohoho.” Przyznam: tego typu podejście jest mi obce. Sama mam słabość do mało klasycznych zestawień (żonobijka w paski + gryząco różowe dżinsy + białe glany, te sprawy). Gdyby każde pogardliwe/ciążące niesmakiem/ zszokowane spojrzenie rodaka lub rodaczki, jakie otrzymałam na ulicy możnaby spieniężyć, to byłabym dziś córką trust fundu.

Gdy obnosiłam turkusowe włosy, głowy współobywateli odwracały się za mną na ulicy. Jak na sprężynie, niczym w filmie „Egzorcysta.” Raz pewna młoda para wszczęła publiczną kłótnię o to, czy wyglądam fajnie (on) czy też jak pół pośladu zza krzaka (ona.) Przyznaję, sprawiło mi to frajdę. Bardzo lubię, kiedy bliźni się na mnie patrzą.

Jestem więc ostatnią osobą, która powinna namarszczać brew nad wyborami odzieżowymi innych ludzi, prawda? Z jednej strony – tak. Niezmiernie cieszy mnie wszelki stylistyczny wygłup, każdy celowy wyskok ponad monochromatyczną, czarno-buro-beżową masę przechodniów. Doceniam każdy fantazyjny detal. Obawiam się, iż nie raz nieświadomie naruszyłam czyjś psychiczny komfort. Wgapiając się jak sroka w gnat np. w wypolerowane do połysku granatowe oksfordy na jasnej gumie. Pana, który je nosił nigdy nie zapomnę. Taki sznyt!

Z drugiej strony, jak mawiał Tewje Mleczarz… ja już nie mogę. Ulewa mi się, no. Nic na to nie poradzę – jestem wzrokowcem.  A najbardziej na świecie cieszy mnie widok urodziwego mężczyzny. (Mówiłam, że będzie o was? Warto było wytrzymać aż tak długo, czyż nie?)

Rzeźbione testosteronem kształty – czy te bardziej zwaliste, czy po chłopięcemu smukłe – to miód dla moich oczu. Pasmo wyzłoconych słońcem włosów opadające na twarz. Zmrużone ślepia nad zapalanym właśnie papierosem. Mocny łuk brwiowy. Półuśmiech na wąskich wargach. Kanciaste szczęki, urokliwie szorstkie od trzydniówki. Dłonie – jakie facet potrafi mieć piękne dłonie, coś niesamowitego. Przedramiona z widocznymi żyłami. Szerokie barki. Biodra wąskie jak pień młodego drzewa. Nogi bez końca.

Gapię się. Gapię bezwstydnie, zawsze i wszędzie. Jak wypada, to na bezczela. Jak nie – to ukradkiem.

Nie potrafię przestać.

I dlatego z mej piersi bujnej regularnie wyrywa się jęk. Rozdzierający. Jak wołanie jelenia na puszczy. Który to jeleń wsadził zad w pokrzywy.

hipster boy 2

Niechże ta hipsterskość już się przedatuje, zaklinam. Niechaj się wreszcie skończy. Niech się stanie synonimem obciachu klasy wszechświatowej, ciężkiego niczym jądra starych planet. Ja błagam. Jakiż demoniczny umysł, pełen złośliwej przebiegłości rzucił na podatną glebę to ziarno. Kto i kiedy postanowił, że na czasie będą obiektywnie szpetne, ostentacyjnie niedopasowane do sylwetki (bo albo za ciasne, albo dużo za duże) łachy? Wyglądające na wyciągnięte z szafy dziadka?

Nie obrażajmy dziadków zresztą. Niektórzy panowie starsi potrafią zadać szyku.

Kto, powtarzam – wcisnął naiwnej, łatwo dającej się urobić młodzi do głów, iż uroku towarzyskiego doda im strój, pozostający w jaskrawej sprzeczności z fizycznymi warunkami?

Idealna sylwetka męska składa się z kantów. Tak było zawsze i moim zdaniem – tak być powinno. Tam, gdzie ja mam krzywizny i miękkości, facet winien mieć linie proste tudzież płaszczyzny. Strefy, których obnażanie uznajemy za ponętne różnią się u obu płciów. Że to tylko kultura tak postanowiła? Jasne. Ten raz jeden jestem sprzymierzeńcem kulturowej opresji. Niemal modowym prawicowcem. Niemal, bo nie wierzę, iż chłopcy nie powinni nosić różowego. Nie powinni natomiast – tylko moim zdaniem, zaznaczam! – nosić czegoś, co robi z nich pokraczne siroty.

(Wolno im,  oczywiście. Nie posiadam władzy nad sartorialnym wyczuciem rodaków, co stwierdzam z prawdziwym smutkiem.)

Pokraczny może być ze wszech miar tradycyjny garnitur, o ile jest w niewłaściwym rozmiarze. Tu tkwi źródło mej zapiekłej niechęci do hipsterskiej stylówki: tam wsio jest w niewłaściwym rozmiarze. W niewłaściwym kolorze. W niewłaściwym wszystkim.

Pory rureczniki, trzymające króliczą dupkę delikwenta niby w kleszczach. Za małe o rozmiar, a jak już jest wyjątkowo źle, to o dwa. T-shirty z dekoltem w serek. Mało jest zjawisk równie zalotnych co kędzierzawy bóbr, wyglądający z pewną taką nieśmiałością z wycięcia tegoż T-shirtu. Żartowałam. Te z kolei są albo drastycznie ciasne – nieraz widzę sutki wraz z kolczykami w nich – albo o wiele za luźne. Wtedy trzepoczą na swej ofierze niczym reklamówka z Tesco, którą wiatr zaczepił o gałąź.

Sweterki typu cardigan. Takie ciotczyne, zapinane na guziczki, z wyraźnym warkoczowym splotem. Chłopaki. Ja bym nie chciała tego nosić. A Wy nosicie.

Broda kształtu krzak gorejący, wyhodowana na drobnej twarzyczce – na oko – siedemnastolatka. (Jak mu się to udało?) Wąsisko sarmackie iście, sumiaste a pomadą zaostrzone. A do tego – podwinięte nogawki ciasnych spodeńków. Łypie na mnie ziemisto blada, włochata męska kostka. Zakończona stopą w szmacianym pepegu. W lutym.

W jakim celu pokazujecie światu te kostki? Męskie nogi poniżej ud nie są intrygującym widokiem. Strasznie mi przykro, po prostu nie. Wpadają do kategorii: czysto użytkowe.

Kamizeleczki, ściągnięte w pasie. Again: talia jest przymiotem tradycyjnie uważanym za żeński. Wiecie, dlaczego? Bo Wy jej nie macie. W tym miejscu zazwyczaj przebiegają dwie linie proste. Jeśli natura poskąpiła Wam żeber – proszę, nie podkreślajcie tej anomalii.

Tatuaże w formie gwiazdek. Serduszek. Hawajskiego kwiecia i pseudo retro.  Demonstrowane w głębokich wycięciach wspomnianych wcześniej koszulek. To doprawdy nie moja rzecz, co kto uznał za godne noszenia na skórze do końca swych dni. Zresztą dziara jawi mi się zabiegiem, skutecznie podnoszącym atrakcyjność jednostki. Za wytatuowanym mężczyzną obejrzę się zawsze. Jedno mnie tylko przygnębia – dziary w językach, których na 70% nie znacie i nie potraficie przeczytać. Hebrajskie, greckie litery. Te sprawy.

Wełniane czapki przy trzydziestu stopniach. Okulary słoneczne po zmroku.  Co sądzę o Wayfarerach, pisałam nieraz, wiec nie będę się powtarzać.

Mam nieodparte wrażenie, że modelowy hipster ma być istotą skutecznie odartą z atrybutów swej płci. Wszystkie najurodziwsze części ciała ma zakryte, zaś te mniej piękne – wyeksponowane.  Budzi to mój smutek. Ponieważ twardo odmawiam wiary w stereotyp, że „to wszystko geje, pani kochana są.” Tak się składa, że znam gejów. Żaden nie podwija sobie tych cholernych spodni.

hipster boy 3

 

Tęsknię za czasem, gdy wchodzący w życie młody człowiek chciał mieć koszulkę Z Zespołem, skórę, dżinsy i glany. Na nadgarstku wiązało się bandankę, a podręczniki szkolne gniotło w tzw. kostce. Głowy wieńczył włos długi, urokliwie rozwiany na wietrze.

Tęsknię jak diabli. Tym bardziej, że to chyba już nie wróci.

Dzisiejsza Młodzież kupuje koszulki zespołów już postarzone. Efekt vintage. Nastolatki hodują brody typu Engels, a chłopy pod czterdziestkę noszą apaszki.

Największym moim problemem jest szablonowość. Zupełnie, jakby opylali ten szajs w zestawach. W promocji. Że jak weźmiesz dekolt, dziarę po sumeryjsku i sznurki na nadgarstkach – to dorzucimy zaczes circa Hitlerjugend w rozkwicie. Wąs idioty. I pingle.

Nie jestem aż takim wapniakiem, by nie umieć dostrzec piękna tam, gdzie jest ono ewidentne. Bywają twarze, których urodę podbija własnie fala typu Hitlerjugend. Bywają nadgarstki stworzone dla sznurków. Trafiają się nawet ładne męskie kostki u nóg ( och, jedna para na tysiąc.) Rzadko jednak wszystkie modne chwyty stosowane naraz zdobią właściciela. Lata temu spotkałam w metrze młodego mężczyznę w eleganckim trzyczęściowym garniturze w prążek. Włosy miał wygolone po bokach, a to, co zostało, splecione w gruby warkocz. Do dziś go pamiętam, tak mnie żgnęło. Był bezbrzeżnie intrygujący.

Moja przyjaciółka E. ma teorię, która na wewnętrzny użytek nazwała Teorią Hipstera. Pozwólcie, iż Wam ją przedstawię. Mężczyzna naturalnie atrakcyjny – lub też za takiego uchodzący – często ubiera się najprościej w świecie. W tak zwane byle co. Najprostsze w świecie łachy czynią przysługę jego sylwetce, więc co tu kombinować?

Kombinowanie zaczyna się, gdy chcemy przykryć – rzekome lub nie – niedostatki.

Według E. najzacieklej hipsterzący – ci, których drobnych ciał dojrzeć nie lza zza warstw odzieży, tattsów, tych wszystkich czapek i okularów w grubych ramkach – doskonale wiedzą, co czynią. Wciśnięci w prosty strój, zdaliby się banalnie nieciekawi. Przez hojną szpachlę stylówki nie sposób stwierdzić, czy dany egzemplarz dysponuje obiektywną urodą, czy nie. Tym samym ich szanse erotyczne się wyrównują. Paradoksalnie, to wśród tych pochłoniętych kwestią stylu chłopaków – zwycięża wnętrze! Wszak jednego od drugiego nie odróżnisz. Pozostaje więc uwodzić dowcipem. Urokiem osobistym.

Co Wy na to?

19 thoughts on “Hipster a Teoria Doboru Erotycznego

  1. Przeczytałam fragment „tatuaże w językach” i straciłam oddech. Dopiero po chwili do mnie dotarło, że to nie to, co myślę… Starzeję się w tempie nadświetlnym.

    Ale co do tematu: najciekawsze jest to, że to chyba działa. Mam świeżutką historię z dzisiaj: w naszym biurze, gdzie przewaga kobiet nad mężczyznami już wymyka się spod kontroli (a co dziwne, nie robię w kosmetykach!), pojawił się dzisiaj szczupły zahipsterzony mężczyzna w ww. pinglach i przyciasnej marynarce oraz z brodą jak łopata. Czy miał podwinięte spodnie, tego nie umiem powiedzieć, ale wszelkie poszlaki wskazują na to, że zapewne. Poruszenie, jakie wywołał w firmie, jest trudne do opisania – ilość kobiet paradująca przed szybą salki konferencyjnej była trzykrotnie większa niż ilość pracownic w ogóle, bo większość z nas latała tam i z powrotem po kilka razy, żeby go obejrzeć. Tak, padłam ofiarą tej epidemii, ryzykując, że z wrażenia albo się wygrzmocę na posadzkę o własne adidaski, albo przyssam się do szyby jak blondwłosy glonojad. O co chodziło? Mam nadzieję, że to tylko broda – bo wtedy byłby to jedynie dowód na tryumf testosteronu.

    Nie jestem aż tak wrażliwa na ten podtyp jak Ty (przez co widocznie tracę wiele smacznych szczegółów, takich jak splot w warkocz czy wcięcie w pasie), leczz ogólną ideą się zgadzam. Że atrakcyjny mężczyzna jednak ubiera się najprościej w świecie. Choć przyznam, że jeśli chodzi o męskie stroje – najczęściej jednak myślę o ich zdejmowaniu.

    • Ha, dobre myślenie, bardzo moje. ^-^ Ale wiesz sama – inaczej rozbiera się mężczyznę, który nosi koszule, a inaczej metala ze spłowiałego czarnego T-shirtu. Odmienne rozkosze, odmienne dreszcze.

    • Powód zainteresowania jak dla mnie dość przejrzysty – po pierwsze, w babińcu, jak się pojawi chłop, i nie jest on odrażająco paskudny, zawsze wywoła poruszenie. A jak na dokładkę przylezie taki cudak z brodą – to poruszenie wzmaga ciekawość podobna, zdaje się, do tej, która kierowała niegdyś ludźmi spieszącymi napatrzeć się na karła w objazdowym cyrku. Tak że ten… 😉

  2. Zaczęłam się zastanawiać, gdzie Ty mieszkasz, że aż takie ilości hipsterów widujesz – aż dotarłam do „w metrze widziałam…” i wszystko stało się jasne. Pozdrowienia z prowincji (350-tysięczna wieś wojewódzka, człowieka ubranego w opisany w notce sposób widuję maksymalnie raz na tydzień). 😉

    • Nie tylko mieszkam – z racji powiązań przyjacielsko-towarzyskich często kursuję przez sławny Plac Zbawiciela. 🙂

      • Moja prowincjonalność wyraża się m.in. w całkowitym niezrozumieniu powyższej wypowiedzi. W sensie, że czemu „sławny”? (z racji wieku, z Placem Zbawiciela kojarzy mi się bardziej dowcip o wizycie Stalina* niż hipsterzy).

        *Stalin przyjeżdża do W-wy i pokazują mu: tu szkoła im. Stalina, tu ulica Stalina, park Stalina i tak dalej.
        „A etoju płoszczadź kak zowut?”
        „Plac Zbawiciela”.
        Josif Wissarionowicz z uśmiechem przygładził wąsa: „Wot, Paliaki, pachliebcy!”

        • Plac Zbawiciela to stołeczne centrum hipsterstwa. Tłumy młodzi płci obojga z lapkami obsiadują krawężnik przed lokalem, który zwie się bodajże Plan B. Siedzą tak całym dniami. Nieraz się zastanawiałam, kiedy ci ludzie chodzą do roboty. (Bo też bym tak chciała, a jakże.)

  3. Dobrze ta Twoja E kombinuje.
    Lecz z tegóż to powodu głoszę pochwałę hipsterskiej mody. Bo wcale nie jest tak, że dzięki niej nie sposób „gości” tych rozróżnić. Przeciwnie, gdyż każdy z nich wyraża strojem …siebie.
    Czyż to nie właśnie Ty, niebieskowłosa, winnaś im największe zrozumienie?
    A co by było, gdybyśmy my, kobiety skazane były na mundurki jednakowe? Gdyby nie wolno było nam tuszować swoich braków (bingo!) stylem właśnie. O, biada, biada!
    Choć z drugiej strony, tak, jak piszesz, ja również „tęsknię za czasem, gdy wchodzący w życie młody człowiek chciał mieć koszulkę z Zespołem, skórę, dżinsy i glany. Na nadgarstku wiązało się bandankę, a podręczniki szkolne gniotło w tzw. kostce. Głowy wieńczył włos długi, urokliwie rozwiany na wietrze”. Z tym, że ja akurat wierzę w powrót tychże. Rzecz jasna, w innym pokoleniu.

    • Errato, moim zdaniem wciskanie męskiego ciała w ciasne portki i workowatą koszulkę nie tuszuje żadnych obiektywnych braków. Za to wspaniale podkreśla np. humorystyczną krzywość nóg. Rzecz w tym, że takich chłopaków naprawdę jest armia. Ja ich prawie ich nie odróżniam. Sednem Teorii Hipstera jest założenie, że jak się nie jest przystojnym, to warto zostać możliwie najbardziej szablonowym. Wtedy skołowana dziewczyna (lub chłopak, co kto lubi) braku urody nie zauważy.

  4. Trafiony zatopiony (biedny mały hipster) 😀 W mieście na prowincji co prawda hipstera nie uświadczysz zbyt często, ale zdarza się, oj zdarza – i przyprawia mnie o mdłości. Zniosę brody (broda u mężczyzny to męska rzecz jednak), zniosę kraciaste koszule – bo to również dla mnie typowo męski element. Natomiast koszulki z dekoltem tudzież obcisłe spodnie – no nie, na ten widok palpitacje serca gotowe, i to niekoniecznie z powodu podniecenia. Porteczki niechaj sobie podwinie, a niech, byleby one nie były opięte na tyłku, choćby i najzgrabniejszym, koszulka niechaj sobie powiewa, ale widoki męskiej klaty spod wycięcia w serek niechby zostały nam oszczędzone. Powiedzmy sobie szczerze – facet w opiętych porciętach i z dekoltem, żeby nie wiem jak kraciastą koszulę założył i nie wiem jaką brodę zapuścił – będzie wyglądać jak pizda. Wybaczcie słownictwo, ale lepszego określenia nie wynaleziono. Aaaaaa, i czapki w lato – masakra! Dobra, rozumiem chęć wyróżnienia się z tłumu, ale róbmyż to z głową – dla mnie ubranie musi być funkcjonalne, robienie z niego sztuki dla sztuki, wbrew rozsądkowi mnie drażni.
    Przyłączam się do grona tęskniącego za facetem w koszulce z zespołem, zwyczajnych dżinsach i bandamce. Albo do odzianego w bojówki, buty trekingowe i sportową koszulę/bluzę. Nie wyglądającego na przypadek, który układa włosy i stroi się przed lustrem dłużej ode mnie.

    • Mi, „pizda” brzmi mi pogardliwie i niesie ładunek niepotrzebnej agresji. Usiłowałam zawrzeć w tym tekście, iż ja hipsterami w żadnym razie nie pogardzam (bo niby z jakiej racji?) ale że zwyczajnie kocham widok męskich ciał i żal mi, gdy spowijane są w szatki tak niegramotne. (Stuprocentowo subiektywna, egocentryczna motywacja.) Muszę popracować nad czystością przekazu.

      Poważnie – każdy może ubierać się jak chce i nic nam, społeczeństwu do tego. Ja tu prezentuję pewną zabawną osobistą fobię, nic ponadto.

      • Hm… może ja po prostu nie odczuwam tej pogardliwości – pizda to dla mnie taka sporo mocniejsza wersja męskiej ciapy 🙂 Ja nie pogardzam nikim, niby czemu bym miała? A że mi się nie podoba taki styl, to inna sprawa, jak również to, że facet w spodniach-opinodupkach WYGLĄDA pizdowato. Co nie oznacza, że taki jest 🙂 Ale wygląda. Biorę pod uwagę, że może być przecież wspaniałym gościem, tylko ubrany niekoniecznie dla mnie fajnie.

        • Tak że, jeśli komuś się zrobiło mocno przykro, to naprawdę nie chciałam 🙂 I przepraszam, szczerze. To tylko moje gusta, nie musowo się nimi przejmować; jako i ja nie przejmuję się, kiedy o sobie słyszę różne opinie, dotyczące tego, jak wyglądam – cóż, jednym się podoba, innych bolą zęby.

  5. ….a jednak nie – porcięta nie powinny być podwinięte 😀 chyba, że pan akurat przeprawia się przez górski strumień 😀

  6. Hmmm… jeszcze jedna mała uwaga 🙂 Cokolwiek bym nie mówiła na temat opiętych spodni i dekoltów, to jednak, pominąwszy ten drażniący element, uważam hipsterów za ubarwienie ogólnonarodowej szarzyzny. U mnie nie są takie przypadki codziennością, a raczej wyjątkiem – gapię się jak sroka w gnat, bo wyraźnie kontrastują z uliczną nudą – i za to chwała wszelkim „odmieńcom” – że jest ciekawiej. A że te spodenki mogłyby nie być opięte, no, to fakt, i wygląda to… tak, jak pisałam powyżej.

  7. Jak z całą resztą wpisów zgadzam się całości, tak ten budzi we mnie trochę… Ambiwalentne odczucia. Zwyczajnie odwracam w głowie sytuację i wyobrażam sobie, jakby to było, gdyby mnie ktoś poczęstował spostrzeżeniami w rodzaju 'czemu nie podkreślisz swojej naturalnej figury’, 'czemu nie pokażesz nóg’, to byłoby niezbyt fajnie. Lubię się ubierać w rzeczy, w których czuję się dobrze i tyle. Swojej 'naturalnej figury’ nie cierpię. Trudno mi więc patrzeć krzywym okiem na ludzi ubranych specyficznie.
    Aaale z jedną rzeczą się zgadzam na 100 %. Niefunkcjonalność jest do dupy.

    • Deszczura, rozumiem. Zapewniam Cię, że nie zaczepiam ludzi na ulicy, proponując im, by się jakoś inaczej (w domyśle: lepiej) ubrali. Zaś w obliczu ataku ze strony społeczeństwa wezmę stronę sekowanego hipstera i rurek jego. Twardo i z przytupem. (jak to szło: „pańskie spodnie są mi wstrętne, lecz zginę za to, byś mógł je nosić?”)

      Ja tu dywaguję na temat bardzo osobistej modowej idiosynkrazji, nic ponadto.

    • Nie wiem, czy to nie było do mnie przypadkiem 🙂 Może trochę ostro napisałam, ale no, wybitnie mi się nie podoba, com rzekła. Pewnie, że nie komentuję na ulicy ani nie robię przykrych uwag, bo naprawdę uznaję, że to czyjaś broszka, jak się ubierze. Ale czy wszędzie muszę być politycznie poprawna i nie mogę ogólnie wyrazić, że nie podoba mi się? Ja np. chodzę w butach trekingowych i wielkich swetrzyskach, a latem w kwiecistych spódnicach – i niejednokrotnie widziałam opinie, że wg. kogoś tam wyglądam jak babochłop albo cnotka-niewydymka. To był cytat, żeby nie było 🙂 No i co z tego? Ano nic, nie każe nikomu uwielbiać mojego stylu, dopóki nikt mnie nie zaczepia, mówiąc: weź się przebierz dziewczyno, to może sobie pisać, co chce.

  8. Ja tylko chciałam donieść, że widziałam tego ranka faceta w Koszulce z Zespołem, skórze i dżinsach, z plecakiem-kostką oraz długim, rozwianym włosem, całą masą tych włosów nawet 🙂 Tylko bandamki na ręku brakowało. Gapiłam się jak sroka w gnat dobre dwadzieścia minut, udając, że wcale a wcale nie wślepiam się w ten uroczy obrazek. (Obiekt zresztą niczego sobie, same miłe doznania estetyczne i to o 7 w nocy) Niechaj więc żywi nie tracą nadziei – ten gatunek nie wyginął!

Skomentuj Nina Wum Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *